Ameryka przeżywa dramat, a UFC wciąż chce wielkiej gali. Pomogą Indianie?

Świat sportu zatrzymał się dawno, ale szef największej federacji MMA na świecie dalej chce zorganizować swą kwietniową galę. Choć UFC 249 nie ma potwierdzonej lokalizacji, a zawodnicy już zgłaszają, że do Ameryki nie dadzą rady dotrzeć, to próba oszukania przeznaczenia trwa. Czy z pomocą znów przyjdą Indianie?

Jest sam przeciw całemu światu. COVID-19 z małymi wyjątkami zatrzymał sport na siedmiu kontynentach. On do swego celu dąży jednak uparcie. Gala UFC 249 z walką wieczoru między Chabibem Nurmagomiedowem (aktualny mistrz kat. lekkiej), a Tonym Fergusonem (najdłuższa seria zwycięstw w tej kategorii) to pojedynek, który dla świata MMA jest czymś tak wyczekiwanym, jak niegdyś starcie Niemców z Brazylijczykami na piłkarskim mundialu. Tym bardziej że to starcie od jakiegoś czasu jest przeklęte. Przekładane było cztery razy. Wcześniej przeszkadzały m.in. kontuzje czy problemy ze zbijaniem wagi. To może dlatego tym razem Dana White zawziął się tak bardzo. Wściekły, że los z niego kpi, od ponad miesiąca myśli jak doprowadzić do rywalizacji zaplanowanej początkowo - jak na ironię - w pogrążonym właśnie w chaosie Nowym Jorku. Już raz wymyślił jak obejść amerykańskie przepisy i dogadał się z Indianami.

"Ta walka dojdzie to skutku"

Tło wydarzeń, podczas których White kombinuje jak 18 kwietnia przeprowadzić galę, jest okrutne. Liczba zakażonych koronawirusem w Ameryce zbliża się do 200 tysięcy. Zgonów jest tam ponad cztery tysiące. Nowy Jork, w którym pierwotnie planowana była UFC 249, to pierwsza linia frontu. Szpital polowy stoi tam już nawet w Central Parku, a ratowników medycznych ściąga się nie tylko z Ameryki, ale też całego świata. Nowy Jork odpowiada w statystykach niemal za połowę zgonów spowodowanych koronawirusem w USA. Nic dziwnego, że już 18 marca Komisja Sportowa tamtejszego stanu ogłosiła, że zgody na galę w Barclays Center być nie może.

- Ta walka na pewno dojdzie do skutku. Nawet bez widzów. Zrobimy wszystko, co trzeba, by do niej doprowadzić. Prawdopodobnie nie odbędzie się w Stanach Zjednoczonych. Zawodnicy chcą walczyć, a fani chcą ich zobaczyć - mówił szef UFC niecałe dwa tygodnie temu. Sygnalizował, że przeniesie wydarzenie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oczywiście nie przewidział wtedy całego łańcucha wydarzeń. Nurmagomiedow, który na stałe mieszka w Rosji, zgodnie z zaleceniami poleciał już nawet do ZEA, by tam trenować i czekać na rywalizację.

- Polecieliśmy do Emiratów, ale jak byliśmy na miejscu, poinformowano nas, że granice niebawem zostaną zamknięte. Nikt nie będzie mógł tu wlecieć ani wylecieć. Wróciliśmy zatem do Rosji - poinformował w mediach społecznościowych zawodnik. Teraz przebywa w swoim domu. Zresztą się już stamtąd nie ruszy, bo Rosja też wstrzymała ruch międzynarodowy.

Dogadał się z Indianami

UFC nic na razie oficjalnie nie potwierdza, ale wygląda na to, że tylko cud mógłby sprawić, że Rosjanin teraz spotka się z Amerykaninem. No, chyba że wirtualnie. Dana White już wcześniej kapitulował. Odwołał gale planowane na 21, 28 marca oraz na 11 kwietnia, choć walczył o nie wytrwale. Najpierw chciał przenieść je do zamkniętego kompleksu w Las Vegas. Okazało się jednak, że te są pod władaniem Komisji Stanu w Nevadzie, która musi wypełnić rozporządzenia prezydenta USA i nie dopuszczać do zgromadzeń powyżej 10 osób. White próbował też dogadywać się z Indianami. Uzyskał od nich zgodę na zorganizowanie gali w Fire Lake Arena w rezerwacie w Oklahomie, którego zakazy nie obejmowały. Formalnie rezerwaty Indian stanowią bowiem część terytorium federalnego wyłączonego spod jurysdykcji stanów, a tamtejsze plemiona są w pewnym stopniu suwerenne.

White wycofał się jednak z tych gal po kolejnym wystąpieniu Donalda Trumpa i przesłaniu dotyczącym izolacji. Ponoć rozmawiał też o tym z amerykańskim rządem.

Przy UFC 249 nie składa jednak broni. Być może znów dogada się z Indianami lub wymyśli coś jeszcze bardziej niespodziewanego. Sam uśmiecha się na docinki kibiców i mediów, że walczy z wiatrakami, a przy okazji sporo ryzykuje. Ostatnio wrzucił na Twittera wideo podpisane: White, który stara się utrzymać pojedynek Chabib – Tony.

Szef UFC dalej jednak obstaje przy swoim. Miejsca rozgrywania najbliższej gali jednak nie podaje. O co walczy i dlaczego za wszelką cenę opłaca mu się organizować walki bez publiczności?

Kilkanaście milionów, czyli przestawienie musi trwać

Dla UFC przychody z biletów wstępu (nawet 15 czy 20 tys.) to tylko kropla w morzu wpływów, jakie organizacja otrzymuje ze sprzedaży PPV. Warunkowy dostęp do walk kupują fani na całym świecie. Jedna gala w przeliczeniu na polskie złote to koszt ok. 135 zł dla transmisji w SD. Przekaz HD jest o ok. 20 zł droższy, a można też kupować dostęp na pół roku za ponad 225 złotych. Jedna gala UFC to średnio kilkaset tysięcy subskrypcji. Kilkanaście z dotychczasowych wydarzeń miało około miliona sprzedanych PPV, a rekord to 1,6 mln PPV. Tyle że w momencie, w którym w świecie sportu nie dzieje się nic, a inne organizacje wstrzymały swoje wydarzenia, można zakładać, że UFC 249 miałoby przed ekranami olbrzymią, może nawet rekordową widownię, a wpływy przekraczające kilkanaście milionów dolarów to rzecz pewna. Do tego dochodzą jeszcze pieniądze od sponsorów, czy wypełnianie kontraktów telewizyjnych, które przy braku gal być może też trzeba będzie renegocjować.

Przy tych szacunkach i czekających kłopotach trudno się dziwić, że White jeszcze tydzień temu w wywiadzie dla Yahoo Sports miał luźne podejście do izolacji i był wojowniczo nastawiony: Nie można cały czas się chować, jak będziemy mieli zachorować to i tak zachorujemy. Trzeba w końcu zmierzyć się z wirusem - stwierdził, czym wzbudził sporo kontrowersji.

Trwa w swych wysiłkach do zorganizowania gali UFC 249. Nawet jeśli gala odbędzie się bez "uwięzionego" w Rosji Nurmagomiedowa, a może też innego zawodnika, który nie będzie w stanie na wydarzenie dotrzeć, White i tak ma pod ręką kilku wiernych mu wojowników. Rosjanina mogą zastąpić m.in. Justinie Gaethje, czy Dustin Poirier, który potwierdził gotowość szybkiego dołączenia do karty walk.

Po tym, jak kilka słów komentarza w tej sprawie napisał na Twitterze trener Conora McGregora, sporo mówi się, że to właśnie też Irlandczyk może uratować galę. Czy przedstawienie o nazwie UFC rzeczywiście musi trwać?

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a.

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Copyright © Agora SA