Mistrz Europy oraz siedmiokrotny mistrz świata poinformował kibiców o swoim stanie zdrowia. Żużlowiec czuje się dobrze, jednak martwi się także o swoją rodzinę. Jeszcze wczoraj wstawiał zdjęcia swoich motocykli, które posiada aktualnie mechanik Nicka Pedersena - Jonny Bailey.
- Czułem się dobrze i nie denerwowałem się. Początkowo myślałem jakby to była zwykła grypa, nie miałem problemów z oddychaniem - opisuje Nicki Pedersen, trzykrotny indywidualny mistrz świata. Pierwsze objawy zawodnik zauważył 19 marca po powrocie z Anglii.
Zawodnik GKM-u Grudziądz wrócił do domu 19 marca i już wtedy pojawiały się pierwsze objawy, jednak Nicki Pedersen myślał, że to grypa. Żużlowcowi nie zrobiono testów na obecność koronawirusa z powodu ograniczeń. Na test pozwolono mu dopiero w poniedziałek. Pozytywny wynik otrzymał we wtorek.
- Zacząłem kaszleć, potem bolała mnie głowa. Bardzo się męczyłem. Potem miałem biegunkę i kilka dni leżałem z lekką gorączką - zdradza Nicki Pedersen.
Żużlowiec uspokaja fanów i przyznaje, że czuje się już lepiej, jednak martwi się teraz o swoją rodzinę. Sam zauważył, że jego partnerka i córki wyglądają na osłabione. - Nie zostały przebadane, jednak widzę, że są coraz bardziej niewyraźne. Jestem prawie pewny, że są zakażone - oznajmia 42-latek.