Michał Rynkowski: Nie ulega wątpliwości, że system antydopingowy funkcjonuje dziś w bardzo ograniczonym zakresie. Kontrole odbywają się tylko w wyjątkowych przypadkach. Ponad 90 krajowych agencji antydopingowych zawiesiło lub ograniczyło swoją działalność. Walka z dopingiem jest dziś mocno utrudniona.
Zazwyczaj stosowanie substancji dopingujących jest związane z treningiem, by poprawić siłę, wytrzymałość lub regenerację, a ten z udziałem w konkretnej imprezie sportowej. Obecnie nie ma po co trenować, bo wydarzenia sportowe są zawieszone. To mogłoby sugerować, że nie ma po co stosować dopingu. Gdyby ktoś chciał teraz zbudować sobie formę na dopingu, to ona nie będzie trwać wiecznie. Ponadto jeśli ktoś będzie chciał zażywać nielegalne środki, to na podstawie profilowania można to później wykryć. Nie jest więc tak, że jesteśmy całkowicie bezbronni, gdy kontroli jest mniej.
Nie używa się dopingu dla samego używania. Jeśli nie ma gdzie go wykorzystać, bo do zawodów jest zbyt dużo czasu, to podejrzewam, że mało kto go zastosuje. Choć to nie znaczy, że takich przypadków nie będzie. Pewnie niektórzy sportowcy będą chcieli wykorzystać okazję.
Poważne zagrożenie będzie wtedy, gdy pandemia potrwa jeszcze kilka miesięcy, a igrzyska odbędą się wiosną lub latem przyszłego roku. Wtedy korzystanie z niedopuszczalnych substancji będzie bardziej opłacalne, bo czasu do igrzysk będzie mało, a kontrole mogą być nadal trudne do przeprowadzania.
Problem może być także wtedy, gdy jedne kraje poradzą sobie już z wirusem i znów wdrożą system antydopingowy, a inne dalej będą cierpiały z powodu pandemii i miały problem z kontrolą antydopingową. MKOI, decydując o igrzyskach w Tokio, będzie brał pod uwagę nie tylko zdrowie zawodników, ale i to, jak sytuacja z koronawirusem wpływa na walkę z dopingiem.
Trudno to przewidzieć. Na to, czy igrzyska odbędą się w nowym terminie, czy też nie, kluczowy wpływ będzie miała sytuacja na świecie w kontekście pandemii.
Pracujemy głównie zdalnie. Realizujemy postępowania dyscyplinarne. Wdrażamy działania śledcze, gdy pojawiają się wyniki pozytywne u danego zawodnika lub mamy podejrzenie naruszenia przepisów antydopingowych oraz monitorujemy dane pobytowe sportowców. Kontrole są ograniczone, nie realizujemy też bezpośrednich spotkań edukacyjnych.
Nie ma prawnych rozwiązań, które pozwalałby nie dopuścić ich do startu w Tokio. Nie wiemy jednak, czy federacje międzynarodowe pozwolą tym sportowcom zakwalifikować się do igrzysk. W niektórych dyscyplinach kwalifikacje olimpijskie w dużej części już się odbyły. Pytanie, czy pozostaną otwarte lub sfinalizowane w tym roku? Czy pozwoli się tym osobom, które wracają po zawieszeniu do rywalizacji, żeby mogły wziąć udział w jakiś dodatkowych kwalifikacjach? Trudno to teraz przewidzieć.
Rosja na tym wszystkim traci, bo kara się odwleka. Pierwotnie CAS miał podjąć decyzję w maju. Jeśli zadecyduje np. w grudniu, to sytuacja Rosjan będzie bardzo skomplikowana. Okres ich czteroletniego zawieszenia przesunie się w czasie i obejmie nie tylko Tokio, ale i Pekin 2022 oraz Paryż 2026. Dotychczas Rosja starała się przedłużać moment wydania decyzji, by móc wystartować w stolicy Japonii. Obecnie wydaje się, że strategia będzie odwrotna.