Kuriozalny transfer chińskiej siatkarki. Zakończyła sezon po jednym meczu

Kaiyi Ren, siatkarka Grot Budowlanych Łódź przez epidemię koronawirusa czekała miesiąc na możliwość przylotu do Polski. Gdy już się udało i zagrała w pierwszym meczu, najpierw wstrzymano, a następnie zakończono sezon Ligi Siatkówki Kobiet. - Czuję się z tym źle - przyznaje Chinka w rozmowie ze Sport.pl.

To jeden z najbardziej kuriozalnych transferów w historii siatkówki kobiet w Polsce. Chińska zawodniczka Grot Budowalnych Łódź, Kaiyi Ren przez miesiąc nie mogła grać w swoim klubie. - Przez epidemię koronawirusa w Chinach zamknięto polską ambasadę i musiałam czekać miesiąc na uzyskanie wizy - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl. - Nie mogłam dotrzeć tutaj na czas, ale udało się zdążyć przed meczem derbowym z ŁKS-em Commercecon. Zgłoszono mnie do ligi i mogłam w nim zagrać - opisuje. 

Zobacz wideo Igrzyska w Tokio przełożone.

Kuriozalny transfer. Kaiyi Ren przyleciała do Polski z Chin na jeden mecz 

Po tamtym meczu zakończono fazę zasadniczą Ligi Siatkówki Kobiet, a zawodniczki czekała przerwa przed play-offami. Następnie podjęto jednak decyzję o wstrzymaniu rozgrywek ze względu na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Ostatecznie po kilkunastu dniach zakończono sezon. Grot Budowlani zajęli piąte miejsce w LSK, a Chinka pozostała z jednym rozegranym meczem. Klub zapewniał, że sprowadza ją w roli liderki drużyny i silnego wzmocnienia na końcówkę rozgrywek. - To frustrujące, źle się z tym czuję - mówi nam Ren. - Może takie było jednak moje przeznaczenie, nieważne. 

Kaiyi Ren wcześniej grała tylko w Chinach - w klubach Zhejiang i Beijing BAIC Motors. Wychowała się i mieszkała w Pekinie. Dobrze pamięta początek epidemii w jej kraju. - W stolicy wszystko zaczęło się 17 stycznia. Ludzie zaczęli nosić maski, praktycznie nie widziałam twarzy na ulicach, dlatego to mocno zapada w pamięć - opisuje Ren. - Wszyscy zaczęli szukać rozwiązań, ale najprościej słuchać lekarzy. Mamy dobrą służbę medyczną i świetnych specjalistów. Nasze rozgrywki zakończył się wcześniej, a później nie byliśmy zmuszani do treningów ze względu na sytuację - zdradza siatkarka.

Niepewna przyszłość

- Na szczęście wynik mojego testu był negatywny. Koronawirus nie dotknął mnie zatem w żaden sposób - odkąd się pojawił nie zachorowałam ja, ani moi znajomi. Po prostu noszę maskę i często myję ręce, jak wszyscy. Nie czuję się zagrożona - tłumaczy Chinka. 

Ren ma teraz spory problem z rozwiązaniem sprawy swojej przyszłości. Na razie nie wie, czy pozostanie w Polsce i czy będzie grała w Łodzi. - Tak naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Nie spotyka mnie w tym całym zamieszaniu nic złego ze względu na to, skąd jestem, ale to trudna sytuacja dla osoby z Chin. Muszę się zastanowić nad przyszłością, ale wierzę, że wszystko skończy się dobrze - zapewnia. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA