Zaczęło się od odwołania marcowego turnieju w Indian Wells. To była pierwsza na świecie tak duża impreza sportowa, która z powodu koronawirusa nie odbyła się. Następnie organizacje ATP i WTA zawiesiły rozgrywki do 7 czerwca, a organizatorzy Roland Garros przenieśli turniej na koniec września. - Obecna sytuacja to szok dla tej dyscypliny. Tenis przyzwyczaił się, że gra praktycznie cały rok - mówił kilka dni temu Wojciech Fibak w rozmowie ze Sport.pl.
Pandemia zablokowała możliwość rozgrywania turniejów, niektórym nawet treningi. Cierpią wszyscy tenisiści bez wyjątku. Ze względu na zasady rankingowe i inne okoliczności są jednak tacy, dla których obecna przymusowa przerwa jest szczególnie niekorzystna oraz ci, którym bardziej jest ona na rękę.
Wizerunkowo najbardziej stracili organizatorzy Roland Garros. Zdecydowali oni o przełożeniu turnieju bez konsultacji z ATP, WTA i samym zawodnikami. Oburzeni byli m.in. Naomi Osaka i Stan Wawrinka. - To bardzo sprytna decyzja Francuzów. Zarezerwowali sobie taki termin jako pierwsi, wiedząc, że szefowie Wimbledonu mogą mieć zaraz podobny problem i też będą chcieli przekładać turniej - zauważył Fibak. Niewykluczone jednak, że Francuzi niepotrzebnie się śpieszyli, bo prawie na pewno igrzyska olimpijskie w Tokio zostaną przełożone i pojawi się wolny termin w ich miejsce (na przełomie lipca i sierpnia). 13 września ma zakończyć się US Open, a 20 września ruszyć Roland Garros. Nie wiadomo, jak w tej sytuacji zachowają się zawodnicy.
Na pandemii stracili także organizatorzy turniejów na kortach ziemnych (np. Monte Carlo, Rzym, Madryt). Rozgrywki zostały zawieszone do początku czerwca i imprezy zaplanowane do tego czasu najprawdopodobniej nie odbędą się w tym roku. Ciężko znaleźć miejsce w kalendarzu dla samego Roland Garros, a co dopiero dla turniejów przygotowujących do otwartych mistrzostw Francji. Nie odbędą się także najpewniej turnieje w Indian Wells i Miami.
Na zmianie kalendarza szczególnie może stracić Rafael Nadal. Regulamin rozgrywek tenisowych jest taki, że najistotniejsze w danym roku jest bronienie punktów uzyskanych w poprzednim sezonie. Nadal w 2019 roku wygrał dwa turnieje wielkoszlemowe: w Paryżu i Nowym Jorku. Na ten moment obie imprezy odbędą się w ciągu pięciu tygodni. Wygrać dwa turnieje Wielkiego Szlema na dwóch różnych kontynentach i nawierzchniach? To może być mission impossible nawet dla takiego mistrza, jak Hiszpan.
Z polskich tenisistów na przymusowej przerwie najbardziej traci Magda Linette. Z powodu zamrożenia rankingów do 7 czerwca będzie 36. na świecie. Tymczasem ostatnio Polka była w tak dobrej formie, a jednocześnie nie miała do maja zbyt wiele punktów do obrony, że prawie na pewno awansowałaby znacznie w rankingu. Więcej, gdyby Roland Garros rozpoczynał się 24 maja, jak pierwotnie był zaplanowany, Linette pierwszy raz w karierze znalazłaby się w gronie rozstawionych tenisistek.
Na obecnej przerwie tracą szczególnie zawodnicy z niższych pozycji. Top 50-100 rankingu to zawodnicy, którzy zdążyli już w czasie kariery zarobić wystarczająco dużo, by poradzić sobie z chwilową przerwą w grze. Dla pozostałych to trudny okres. Tenis - wbrew obiegowej opinii - nie jest dyscypliną wyłącznie bogatych sportowców. Oczywiście tacy zawodnicy jak Rafael Nadal, Novak Djoković czy Serena Williams są ustawieni do końca życia, ich rodziny także. Jednak ci mniej utytułowani mogą mieć problemy, bo mimo braku turniejów trzeba za coś żyć, a do tego utrzymać sztab trenerski i pokryć inne zobowiązania.
Dla niektórych tenisistów przerwa w grze ma korzystny wymiar. Roger Federer przeszedł w lutym operację kolana i miał wrócić dopiero na korty trawiaste pod koniec czerwca. Obecna sytuacja jest mu na rękę. Zamrożony ranking powoduje, że nie straci punktów - m.in. za wygranie zeszłorocznego Indian Wells, w którym teraz by nie wystąpił. Nie ominie go także Roland Garros. Cieszą się także fani Szwajcara, bo zapowiadał, że nie skończy kariery przed igrzyskami w Tokio. Te zaś najprawdopodobniej zostaną przełożone na przyszły rok. Przerwę w grze na uporządkowanie spraw zdrowotnych wykorzystuje także Andy Murray, który po obiecującym powrocie pod koniec zeszłego sezonu, w tym znów musiał wycofywać się z kolejnych turniejów.
Przerwa może się też przydać Hubertowi Hurkaczowi. Nasz najlepszy obecnie tenisista po Australian Open wygrał tylko jedno spotkanie singlowe, a odpadał w pierwszych rundach w Dubaju i Rotterdamie. Teraz ma więcej czasu na trening i przeanalizowanie ostatnich meczów. Jednocześnie utrzymuje się w top 30 rankingu.
Podczas gdy dla Rafaela Nadala zmiany w kalendarzu są wyjątkowo niekorzystne, Novak Djoković może być z nich zadowolony. W poprzednim sezonie w Paryżu odpadł w półfinale, a w Nowym Jorku w 4. rundzie. W obu turniejach nie broni tylu punktów co Hiszpan i będzie miał szansę odskoczyć mu w rankingu. Do tego do czerwca pozostanie na pewno liderem zestawienia ATP.