W czwartek 12 marca w Trondheim przedwcześnie skończyła się skokowa zima 2019/2020. Z powodu koronawirusa po rozegraniu 9 z 16 konkursowych serii zakończony został turniej Raw Air. A poza zawodami w Trondheim (indywidualne) i Vikersundzie (drużynowe oraz indywidualne) odwołane zostały też mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Te miały się odbyć w Planicy w dniach 19-22 marca.
Od 13 marca nasi skoczkowie są w swoich domach. Do Polski wszyscy przylecieli samolotem wysłanym przez prezydenta, a z Krakowa autami rozjechali się do swoich domów. Teraz przechodzą dwutygodniową kwarantannę. - Ja też mam kwarantannę. W domu. Normalnie widzę się z żoną i z córkami, ale uważam na wszystko, minimalizuję ryzyko - mówi nam mieszkający w Jabloncu nad Nysą Doleżal. - Momentalnie od dzisiaj całe Czechy znalazły się w kwarantannie. Czekamy, co będzie dalej - dodaje.
Czechy to czwarty w Europie kraj - po Italii, Hiszpanii i Austrii - który wprowadził takie rozwiązanie. Na terenach tych państw mieszkańcy mogą wychodzić z domów tylko, gdy jest to konieczne. W niedzielę 15 marca zarażonych koronawirusem było 293 obywateli Czech.
Doleżal zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja jest poważna na całym świecie. I że rzutuje na jego zawodników, mimo że dopiero co skończyli sezon. Jeszcze przed wybuchem epidemii trener miał gotowy plan przygotowań naszych skoczków do następnej zimy. - Mieliśmy zacząć jak zawsze, tydzień po Planicy - mówi. - Teraz już komunikuję się z Haraldem Pernitschem [Austriak jest w naszej kadrze trenerem przygotowania fizycznego] i szukamy rozwiązania co, gdzie i jak możemy robić - tłumaczy Doleżal. Najpewniej sztab dobierze dla każdego zawodnika ćwiczenia i każdemu zleci pracę indywidualną. - Na razie nie wiem, jak wszystko będzie wyglądało. Ale chcemy szybko reagować - mówi Doleżal.