- Poznaliśmy się, gdy mieliśmy trzynaście lat. Oczywiście było to na torze wyścigowym, bo gdzieżby indziej. Razem startowaliśmy w kartingu. Polubiłem go wtedy, ale przyjaźń kończyła się, gdy zaczynały się wyścigi. Zawsze byliśmy wielkimi rywalami. Każdy wyścig wygrywał któryś z nas, ale tylko o włos - opowiada o Kubicy lider zespołu McLarena.
Hamilton podkreśla, że Kubica nie miał łatwej drogi do wyścigowej elity. - Robert trafił do F1, nie mając ani pieniędzy, ani znajomości, poprzez ciężką pracę przez wiele lat. Polska nie miała przecież do tej pory żadnych tradycji Formuły 1, nie miał kogo naśladować. Wiem, jak ciężko było mu przebić się do elity, bo ja też nie miałem łatwo. Jestem pierwszym afroamerykańskim kierowcą w historii. Ale ja chociaż miałem wsparcie w osobie Rona Dennisa i McLarena.
Brytyjczyk opowiada też o czasach, gdy ścigał się z Kubicą w wyścigach kartingowych: - Szczególnie zapadł mi w pamięci wyścig z 1998 roku w Parmie. Ścigaliśmy się wtedy na pograniczu wypadku, ale taki jest karting. Po wyścigu ojciec Nico, Keke Rosberg, podszedł do nas i powiedział "dobra robota chłopaki". Robert miał z nami przechlapane, bo później ja i Nico jeździliśmy w jednym zespole MBM Kart Team. Kubica zawsze był naszym głównym rywalem.
Czy Kubica będzie kiedyś mistrzem świata? - Powiem tak. Robert to twardziel i świetny kierowca. Wiem, że ma takie samo zdanie o mnie. Dotarł na sam szczyt po latach harówki. Mam nadzieję, że będzie świetnie spisywał się w tym sezonie, ale nie na tyle dobrze, żeby w klasyfikacji być wyżej ode mnie - śmieje się Hamilton.