Magia żużla w przedszkolu - jak sześciolatki uczą się o toruńskim sporcie

Do czego człowiekowi potrzeby sport? Kacper, 6 lat: - Wszyscy wiedzą! Żeby spadło trochę tłuszczu. - I żeby dużo dziewczyn się w was zakochiwało - dodaje Agnieszka. Też sześciolatka

Toruńskie przedszkole "Kangurek". Na pierwszym piętrze pod jedną ze ścian prawdziwa ekspozycja wszystkiego, co związane ze sportem. Zawieszone gazety ze stronami sportowymi. Wyżej atrybut stadionowych kibiców - kolorowe szaliki: czerwono-biały z napisem "Polska" i niebieski, z nazwą Apator. Z daleka widoczny jest bardzo duży album z wyeksponowanym zdjęciem rywalizujących na torze żużlowców. Dookoła inne fotografie, programy z meczów, gazety sportowe. Nawet żółta imitacja żużlowego motocykla. Pozostałe wyposażenie sali standardowe i typowe dla przedszkoli. Dwa czerwone wózki, mnóstwo książek na półkach, różowe pluszaki. Tablice do nauki, stoliki i krzesełka tak małe, że dorosły człowiek może poczuć się jak w krainie liliputów.

W przedszkolu schowanym szczelnie między blokami osiedla Rubinkowo dzieci uczą się historii toruńskiego sportu. Regularnie poznają sukcesy znanych torunian. Uczą się zasad różnych dyscyplin, rozmawiają o tym, jak kibicować swojej drużynie. Pierwsza zasada: zawsze kulturalnie. Nie krzyczeć, nie kłócić się, nie udowadniać swojej racji kosztem innych. Później efekt widać podczas udzielania odpowiedzi na pytania nauczycielek.

Ba... Ba... Baaaaajerski

Najwięcej emocji budzi żużel. Marcelina: - Wszyscy o nim mówią! - twierdzi podekscytowana. - Dlaczego jest taki ciekawy? - pytam. Chwila zastanowienia. - Jest niebezpieczny. Ale tylko trochę - mówi.

- Pływanie, jazda na rowerze - wymieniają sześciolatkowie na pytanie, jaki sport uprawiają najchętniej. Ale i tak to żużel jest najbardziej intrygujący. Większość materiałów, jakie przyniosły dzieci na zajęcia to albumy i programy z meczów Apatora. Są nawet unikaty - zdjęcie obecnego trenera Adriany Jana Ząbika. Dziś to stateczny, siwowłosy pan - na czarnobiałym zdjęciu wiszącym w przedszkolu jest ubrany w kombinezon z plastronem, brak mu zmarszczek, a na głowie ciemna czupryna. Fotografia pochodzi z przełomu lat 70 i 80. - Widać, że i dla rodziców sport to pasja. Aż nam mówili, by się tylko te zdjęcia gdzieś nie zgubiły... - przyznaje opiekunka grupy Grażyna Szubreczyńska.

Sześciolatki toruńskich sportowców znają doskonale. - Hokeiści mają ciężko. Wszystko przez ten strój. Mają dużo rzeczy i długo się w to ubierali - podkreśla Ania. Kacper: - Był u nas już żużlowiec! Tomasz Ba... Ba... - na chwilę zacina się wyraźnie stremowany. - Baaaaajerski - mówi chórem cała grupa niczym tysiące kibiców na stadionie żużlowym podczas prezentacji zawodników. - I nie był sam, tylko z żoną - słychać z sali. Żonie sport też nie jest obcy - to zawodniczka zespołu Nova Trading, Patrycja Bajerska.

Ale największy podziw wiąże się nie z tym, że żużlowiec i koszykarka przyjechali do przedszkola, ale z tym, co zabrali ze sobą. - Prawdziwy motocykl... - mówią z podziwem chłopcy. W oczach widać to samo zaintrygowanie, jakie wśród tych kibiców, którzy podczas żużlowych meczów potrafią przez dziesiątki minut wpatrywać się w klubowy parking i zawodników grzebiących z anielską cierpliwością w silnikach motocykli.

Ciężki - bo ważący ok. 70 kilogramów - atrybut żużlowców był źródłem sporego zaskoczenia podczas wizyty innego gościa. O kulturystyce w przedszkolu opowiadał Arkadiusz Szyderski. To mistrz Europy w kultyrystyce. Dzieci mówią o nim z wyraźnym podziwem. Trudno się dziwić: dla przedszkolaków to gigant niczym z kreskówek - 120 kilogramów wagi, ręce wielkie niczym u drwala. Renia: - Mi właśnie on podobał się najbardziej... Klaudia: - Mi też! Mi też.

Dlaczego? - Bo podniósł sam taki duży motor - odpowiadają zgodnie. Szyderski: - To dobrze, że dzieci od małego uczą się szacunku do sportu, cierpliwości, jego zasad. Dzięki temu patrzą na to tak, jak powinny.

Tylko bez tłuszczu

Poznawanie toruńskiego sportu powoduje emocje. I chęć do rywalizacji. Kacper mówi najpierw z entuzjazmem, później ze smutkiem: - My też gramy! W spartakiadzie są konkursy sportowe. Każda grupa w przedszkolu robiła ostatnio różne zadania. Wygrały maluchy, a my mieliśmy tylko drugie miejsce...

Aż kusi, żeby zapytać, czy sześciolatki wezmą rewanż na maluchach. I po chwili refleksja: sformułowanie "wziąć rewanż" może nie być zrozumiane.

Opiekunka grupy Beata Przyziółkowska: - Rozmawiamy o wszystkich aspektach sportu. Ale tak, aby wzbudzać w dzieciach ciekawość, a przy tym niczego nie komplikować.

I sześciolatki dalekie są od komplikowania reguł sportu. - Chodzi w nim o to, żeby być najlepszym - prosto wyjaśnia Kacper. Chwilę później dodaje: - Sport jest potrzebny, żeby człowiek był zdrowy, żeby spadło mu trochę tłuszczu.

Fala śmiechu. - I jeszcze żebyśmy byli prości! Jak się ćwiczy, to plecy są zdrowe - krzyczy Ania. Miłosz dodaje: - Jakby nie było sportu, to człowiek by się po prostu nudził.

Agnieszka patrzy na to inaczej: - Żeby dużo dziewczyn się zakochiwało w chłopakach.

Znów jeszcze głośniejszy śmiech. Po zajęciach ze sportu grupa już wybiera się na dwór. Tym razem zajęcia czynne - już na placu zabaw.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.