Pierwszy ze składu Widzewa wypadł Czaplarski. Wicekapitan łódzkiej drużyny podczas meczu z Lechią Tomaszów niefortunnie upadł na bark i zwichnął staw. Pierwsze diagnozy były przerażające: aby wrócić do pełnej sprawności, potrzebna będzie operacja. - I chyba się na nią zdecyduję, bo to zagwarantuje, że bark będzie silniejszy i nie będzie obawy o podobną kontuzję w przyszłości - mówił załamany po kontuzji Czaplarski.
Ostatecznie zabieg nie był konieczny. Po konsultacji z lekarzami Czaplarski dowiedział się, że przy pierwszym zwichnięciu może poprzestać na temblaku i rehabilitacji. W przypadku drugiej kontuzji niezbędny jest już zabieg. - Zacząłem ćwiczyć - mówi zawodnik. - Chodzę do lekarza, próbuję rozruszać rękę w domu. Ćwiczę też w siłowni. Od poniedziałku rozpocząłem również zabiegi fizjoterapeutyczne: pole magnetyczne i laser. Myślę, że za tydzień zdejmę temblak, a za dwa tygodnie będę mógł już zacząć się ruszać. Przede mną kluczowe dni, jeśli chodzi o kontuzję. Pośpiech nie jest jednak wskazany, bo to bardzo wrażliwe miejsce. Na wynikach z rezonansu miałem zapisaną całą kartkę - uśmiecha się piłkarz.
Bardzo prawdopodobne, że Czaplarski wróci na boisko jeszcze w rundzie wiosennej. - Operacja nie będzie konieczna, chyba że będą problemy po rehabilitacji. Lekarze jednak tego nie zakładają - mówi Czaplarski. - Będę nosił stabilizator i być może pod koniec października wrócę do pełnych treningów i zagram w meczu rezerw. Wcześniej będę mógł już biegać interwały, na razie bez kontaktu z rywalami. Nie chcę się spieszyć, ale fajnie byłoby już trenować z drużyną. Na razie widzimy się tylko na meczach. Oczywiście zimą, w okresie świątecznym popracuję jeszcze nad mięśniami, by na wiosnę być w pełni gotowym do walki o powrót do składu.
Również Kozłowski przekazał nam w Wołominie dobre informacje. Zawodnik, którzy złamał nogę w kostce, czuje się coraz lepiej i wkrótce również wróci do treningu. -W poniedziałek miałem wizytę u lekarza i prześwietlenie stopy - mówi boczny obrońca. - We wtorek mam zaplanowaną wizytę u doktora Marcina Domżalskiego i wspólnie zdecydujemy, co dalej. Jest już dużo lepiej. Noga mnie nie boli i myślę, że się dobrze zrasta.
Kozłowski liczy na dobre wieści od lekarza, bo nie może doczekać się powrotu do pełnych treningów i na boisko. - Czekam aż w końcu będę mógł normalnie chodzić, pójść do siłowni, cokolwiek porobić - mówi zniecierpliwiony piłkarz. - Na razie staram się ćwiczyć w domu tak, by nie obciążać nogi, czyli brzuszki, a na gumach klatkę piersiową i ręce. Liczę, że na tydzień przed derbami Łodzi będę mógł normalnie trenować. Na pewno mam szansę wrócić na końcówkę rundy. Wszystko zależy od wtorkowej diagnozy.
W poniedziałek widzewiacy mieli jeszcze wolne, a we wtorek spotkają się na pierwszym treningu przed meczem z Ruchem Wysokie Mazowieckie (niedziela, godz. 15.30). - Pozostali piłkarze po wygranej z Huraganem Wołomin czują się dobrze - informuje Marcin Pipczyński, kierownik drużyny Widzewa.