- Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że Lech Poznań, Kolejorz to nazwy, które są potęgą w Poznaniu. Gdybyśmy zmienili nazwę i grali jako Lech, byłoby nam zdecydowanie łatwiej pod względem piarowym, marketingowym, byłoby łatwiej o rozgłos i zapełnienie trybun na naszych meczach. Widać to po Legii Warszawa, gdzie mieszają się kibice piłkarscy i koszykarscy. Pamiętam czasy, gdy mecze koszykarzy Lecha w Poznaniu były wspólnie ustalane z sekcją piłkarską z Bułgarskiej. Kibice zaś wracając z meczów piłkarzy skręcali na rondzie Przybyszewskiego i szli do Areny na koszykarskiego Kolejorza. Byłoby pięknie, gdyby takie czasy wróciły - wspomina Bartłomiej Tomaszewski prezes Basketu i były koszykarz Lecha Poznań. - Próby gry pod szyldem Lecha były podjęte parę lat temu przy okazji reaktywacji klubu ekstraklasy, PBG Basket. Wiemy jednak, że nazwy, znaki i logotypy Lecha zostały zastrzeżone przez pana Jacka Rutkowskiego i ciężko będzie coś tu zmienić. Gra w lidze jako Lech Poznań wydaje się więc bardzo mało prawdopodobna.
Bartłomiej Tomaszewski dodaje też: - Mamy swojego sponsora, swoją nazwę i klub, który zdobywa swoje uznanie na sportowej mapie Poznania. Zostaliśmy docenieni przez władze miasta jako klub, w który warto inwestować, który dobrze rokuje. Skupiamy się więc na jego rozwoju.
W ramach tego rozwoju przed rokiem Basket wykupił dziką kartę i wystartował na zapleczu koszykarskiej ekstraklasy. Utrzymał się w niej dopiero po dramatycznej rywalizacji w fazie play-out, a pojedynki ze Śląskiem Wrocław zjednały młodym poznańskim koszykarzom wiele sympatii i przysporzyły nowych kibiców. - Rozpoczynamy nowy sezon i mamy nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Mierzymy w co najmniej ósme miejsce, czyli awans do fazy play-off - zapewnia Eugeniusz Kijewski, prezes fundacji PBG Basket Junior, a przed laty jeden z najwybitniejszych polskich koszykarzy, wielka gwiazda Lecha Poznań.
W klubie udało się zatrzymać czołowych zawodników z minionego sezonu. Do zespołu dołączyli skrzydłowy Filip Struski i środkowy Mateusz Migała. - Chcieliśmy się wzmocnić, ale wszystko odbyło się w zgodzie z naszą filozofią: nadal zależy nam na promowaniu naszych młodych zawodników, a jednocześnie chcemy podnieść poziom sportowy, czego oczekują od nas kibice, sponsorzy i władze miasta - wyjaśnia trener Przemysław Szurek.
Pierwszy rywal poznaniaków będzie najtrudniejszy z możliwych. To faworyt do awansu, Legia Warszawa. Na dodatek Basket zagra z nią na parkiecie w stolicy. - To fajnie, że od razu będziemy mogli się sprawdzić z tak silnym rywalem - uważa doświadczony Adam Metelski, który przyznaje, że mecze z Legią mają dla niego smaczek. - Jestem z Poznania, kibicuję Lechowi i z meczami przeciwko Legii łączą się dodatkowe emocje. W koszykówce nie ma jednak złych emocji. Gdy gramy przeciwko Legii, to jej kibice dopingują swoich graczy, a my nie jesteśmy traktowani w jakiś zły sposób - podkreśla i przypomina, że mimo dysproporcji w budżetach obu klubów Basketowi udało się ostatnio wygrać w Warszawie.
- Nie da się ukryć, że możliwości finansowe Legii są niebotyczne w stosunku do naszych. Oczywiście nie tylko pieniądze decydują o sukcesach, ale bez pieniędzy nie da się za wiele zrobić. Optymistycznie zakładamy, ze za trzy-cztery lata będziemy mieli budżet, który pozwoli nam walczyć o awans. Właśnie za trzy-cztery sezony chcemy wrócić do ekstraklasy - mówi Eugeniusz Kijewski.