W środę widzewiacy rozegrali pucharowe spotkanie z Borutą Zgierz. Mimo zapowiedzi, że podejdą do meczu poważnie, trener Marcin Płuska desygnował do gry zmienników. Szansę dostali m.in. juniorzy Grzegorz Brochocki, Kacper Pipczyński i Tomasz Saliński, a także zmiennicy, którzy do tej pory grali rzadziej. Ostatecznie wygrali trzecioligowcy, ale skromnie, bo tylko 1:0. Płuska po meczu nie krył niezadowolenia. - Nie zrealizowaliśmy założeń taktycznych - narzekał.
Widzew chce zdobyć okręgowy Puchar Polski, jednak wciąż priorytetem jest awans do II ligi. Kolejny krok do osiągnięcia celu łodzianie zrobili w niedzielę, pokonując Ursusa Warszawa 2:1. Było widać już zalążek lepszej gry, bo tego brakowało w poprzednich meczach. Gdy do składu na dobre wróci Princewill Okachi, który jest liderem środka pola, może być jeszcze lepiej.
Rywal, który tak jak Widzew jest beniaminkiem, w tym sezonie będzie walczył o utrzymanie. W ośmiu dotychczasowych meczach zdobył siedem punktów, a u siebie strzelił zaledwie jedną bramkę. Łódzki zespół zaś świetnie prezentuje się w defensywie i ma zgoła odmienne cele. Z powodu kontuzji nie mogą zagrać Michał Czaplarski i Marcin Kozłowski, ale kadra jest liczna i wyrównana. - Miejsce w składzie mają zawodnicy, którzy najlepiej prezentują się w mikrocyklu - podkreśla Płuska. Dlatego każdy inny wynik, niż wygrana Widzewa, będzie niemiłą niespodzianką.
Huragan Wołomin - Widzew, sobota, godz. 15.