Duet TT w Lechu Poznań - reaktywizacja? [KOMENTARZ]

Zespół Lecha Poznań został tak źle zbudowany, że tylko kwestią czasu jest, kiedy trener Nenad Bjelica będzie musiał przesiąść się na "poznańskie audi TT".

Od kilku tygodni trenerzy Lecha Poznań - najpierw Jan Urban, a teraz Nenad Bjelica - muszą odpowiadać na pytanie: czy w najbliższym meczu wystawią duet TT, czyli Łukasza Trałkę i Abdula Tetteha. Jakby od postawienia na tę parę zależało to, czy Kolejorz będzie grał pięknie, ofensywnie, z polotem (to bez TT), czy z zaciągniętym hamulcem ręcznym, skupiony raczej na obronie własnej bramki niż na atakach - w przypadku postawienia na duet defensywnych pomocników w środku pola.

To oczywiste uproszczenie założeń taktycznych jest nieuprawnionym skrótem myślowym i pomyleniem przyczyny ze skutkiem. Jan Urban zaczął regularnie ustawiać jednocześnie Łukasza Trałkę i Abdula Tetteha pod koniec ubiegłego roku, gdy Lech wygrzebywał się z poważnych tarapatów i serią zwycięstw przesunął się z ostatniego miejsca do grupy mistrzowskiej. Pomysł się sprawdził, bo dostęp do własnego pola karnego został w miarę skutecznie zaryglowany, rywale przestali strzelać gole, a lechici właściwie co mecz potrafili trafić do siatki. Wtedy cel uświęcał środki, nikt nie patrzył na piękno, liczyły się punkty.

Nie znam trenera, który z własnej woli rezygnowałby z efektownego stylu i wybierał bardziej defensywny skład właśnie po to, by obrzydzić kibicom patrzenie na grę zespołu. Stawianie na dwóch panów T ma swoją konkretną przyczynę.

Wróćmy jeszcze do grudnia 2015 roku. Z Bułgarskiej odszedł wówczas najskuteczniejszy strzelec Kasper Hamalainen. Po stracie Fina Lech nie miał kim straszyć w ataku, a nowy atakujący Nicki Bille dołączył do listy graczy, którzy nie są w stanie zabić tęsknoty po Łukaszu Teodorczyku, ostatnim napastniku, który potrafił zrobić pod bramką coś z niczego. I to w miarę regularnie. Dla mnie problemem numer jeden nie była jednak wcale rezygnacja władz Lecha ze starań o kolejnego napastnika. Latem nie nastąpiło mianowicie zapowiadane oczyszczenie kadry z zawodników, którzy zafundowali klubowi sezon pełen wstydliwych wpadek. To wykluczyło budowę zupełnie nowej drużyny.

Do końca okresu transferowego nie było wiadomo, czy w klubie zostaną Tamas Kada i Paulus Arajuuri. Dopiero po kilku tygodniach trener znalazł w miarę optymalne zestawienie defensywy, w którym nieoczekiwanie znalazł się Jan Bednarek i w którym nie ma Lasse Nielsena. Duńczyk nie wykorzystał swojej szansy, podobnie jak Maciej Wilusz. W ogóle w odstawce jest Dariusz Dudka, a w kadrze jest zaledwie dwóch bocznych obrońców z obyciem w ekstraklasie - oprócz Tamasa Kadara także Tomasz Kędziora. Roberta Gumnego i włączonego niedawno do kadry Marcina Wasielewskiego należy na razie traktować jako uzupełnienia składu. No i nie można zapominać o tym, że dwóch z czterech podstawowych dziś obrońców zimą już tu nie będzie - Paulusa Arajuuriego na sto procent, a Tamasa Kadara niemal na pewno.

Jaka jest więc wina Jana Urbana w tym, że trwał przy "poznańskim audi TT" i wystawiał piłkarzy którzy mieli przede wszystkim pomagać niezorganizowanej, kleconej naprędce i tymczasowo obronie?

Nenad Bjelica w kwestii jednoczesnej gry Łukasza Trałki i Abdula Tetteha wypowiadał się na razie wymijająco: że w jednych meczach będą grali razem, a w innych będzie wystawiał jednego z nich. Nie wiemy tego, czy Chorwat spodziewał się, że obecność pary TT w jego debiucie będzie odebrane jako tchórzostwo i obciach. Tym bardziej że Lech grał na swoim stadionie.

Z Pogonią Szczecin Kolejorz wygrał 3:1, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że rywale stworzyli sobie wystarczająco dużo okazji, by przy Bułgarskiej nie przegrać. To dlatego Nenad Bjelica wspomniał o tym, że czeka go mnóstwo pracy nad grą taktyczną zespołu. Bardzo możliwe, że jednym z pierwszych wniosków będzie reaktywizacja duetu defensywnych pomocników. I wcale nie będzie to znaczyło, że chorwacki trener, kiedyś gracz bardzo ofensywny, porzucił plany o stworzeniu tu drużyny, która ma grać odważnie do przodu. Atakiem wygrywa się przecież pojedyncze mecze, a po tytuły sięga się dzięki obronie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA