Tomasz Iwan: Tak, słyszałem o tym.
- Graliśmy, aczkolwiek nie za długo. Nenad przyszedł w 2004 roku do Admiry Wacker pod koniec mojej gry w tym klubie [rok później Tomasz Iwan przeniósł się do Lecha Poznań - przyp. red.]. Graliśmy razem przez rok czy półtora, nie więcej. Ale pamiętam go.
- W tamtym czasie stanowiliśmy w Admirze Wacker polską grupę piłkarzy, którzy mieli już... nazwijmy to luźny koniec kariery piłkarskiej. Poza mną należeli do niej Grzegorz Szamotulski, Marek Świerczewski i nieżyjący już Adam Ledwoń. Nasze podejście było adekwatne do momentu kariery, w którym się znajdowaliśmy. I przyznam, że nie pamiętam, aby podejście Nenada Bjelicy było inne.
- To, że wtedy wielkiego reżimu w Admirze Wacker nie mieliśmy, nie znaczy jeszcze, że Nenad nie zastosuje go jako trener. Tak często bywa, że podejście do takich kwestii zmienia się po zakończeniu kariery, gdy zawodnik sam zostaje szkoleniowcem.
- Otóż to. Powiem więcej, zazwyczaj największymi zamordystami stają się właśnie ci trenerzy, którzy jako piłkarze nie byli zbyt zdyscyplinowani. Po prostu wiedzą, jak to jest.
- Tu nie pomogę, gdyż tego nie wiem. Nie znałem go jako trenera, nie wiem, jakie ma metody. Skoro jednak on sam tak mówi i tak też mówi się o nim, to widocznie faktycznie tak jest.
- Jest specyficzna, ale Nenad Bjelica nie jest debiutantem. Ma za sobą spory bagaż doświadczeń, nie tyle jako szkoleniowiec, co piłkarz. Widział świat, widział wiele lig i zespołów różnej jakości i różnego poziomu. Grał w Hiszpanii i Niemczech, ale jest z Bałkanów, to ważne.
- Są odpowiedni z tego powodu, że między ligami bałkańskimi a naszą nie ma przepaści. Mam na myśli wielkie różnice mentalne między tym, co zastanie w Polsce, a tym, czego doświadczył np. w Chorwacji. Nie sądzę, aby pod tym względem przeżył wstrząs. Gdyby do Lecha przyjechał trener z Zachodu, chociażby Niemiec czy Hiszpan, wówczas z pewnością byłby zszokowany i musiałby się przystosować do nowej sytuacji. Dla Chorwata jednak polska liga nie będzie niczym niezwykłym.
- O tyle, o ile. Trzymał się z nami, nie przeczę. Jednakże my stanowiliśmy tam naprawdę mocny polski desant i polską grupę. Mieliśmy sporo do powiedzenia w tamtej Admirze Wacker. Nenad Bjelica należał do niej, gdyż też był zawodnikiem doświadczonym. Razem więc odpowiadaliśmy za losy drużyny i jej organizację. Pamiętam, że w Austrii skazywano nas wtedy na straty. A w tym moim ostatnim sezonie jakoś sobie poradziliśmy.
- Ma. Nie lekceważyłbym tego, bo Austria Wiedeń to jednak topowy klub w swoim kraju. Fakt, że ją trenował, już jest znaczący, bo Austria nie bierze na trenera byle kogo. No i to nie jakiś klub cypryjski, w którym wielu piłkarzy gra rekreacyjnie. Austria Wiedeń to z pewnością pozytywna rekomendacja.
- A zatem ja na miejscu kibiców Lecha byłbym na tym etapie optymistą. Nie ma powodów, by zakładać coś złego. Są przesłanki ku temu, że Nenad Bjelica sobie w Polsce poradzi i że faktycznie będzie zwolennikiem dyscypliny. A mnie jest miło, że mój kolega trafił do mojego byłego klubu. Będę z uwagą śledził wyniki.
Nenad Bjelica
45-letni chorwacki trener występował jako piłkarz w klubach: NK Osijek w Chorwacji, Albacete Balompiea, Betis Sewilla i UD Las Palmas w Hiszpanii, 1. FC Kaiserslautern w Niemczech oraz Admira Wacker i FC Kärnten w Austrii.