"Naj..." Pogoni w pierwszej części sezonu

Za nami 7. kolejek ekstraklasy, trwa dwutygodniowa przerwa związana z meczami reprezentacji narodowych. To dobry moment na pierwsze podsumowania.

Portowcy mają na koncie 9 punktów i zajmują 8. miejsce w tabeli. Sezon rozpoczęli fatalnie, ale od meczu z Zagłębiem Lubin (1:1) w 4. kolejce "załapali" pomysł na grę proponowany przez Kazimierza Moskala i zaczęli piąć się w górę ligowej stawki. Od 7 sierpnia się niepokonani, a po drodze zdołali jeszcze bez problemu awansować do 1/8 Pucharu Polski (4:0 z KKS Kalisz).

1. Najlepszy piłkarz

Kibice zapytani na Twitterze o najlepszego zawodnika Pogoni na początku tego sezonu mają trzy typy: Adam Gyurcso, Kamil Drygas, Mateusz Matras.

Wybór pada na Węgra. 25-latek długo trzymał kibiców w niepewności. Po przeciętnej rundzie wiosennej niektórzy postawili na nim kreskę i stwierdzili, że skrzydłowy to niewypał transferowy. Pod wodzą Moskala Gyurcso jednak "odpalił". Kilka razy znalazł się w jedenastkach kolejki, jest chwalony przez ekspertów, a kibice coraz częściej oklaskują jego grę. Madziar ma na koncie trzy asysty i jedno kluczowe podanie, co czyni go jednym z najefektywniejszych piłkarzy Pogoni. W parze z efektywnością idzie też efektowność. Gyurcso to dzisiaj najbardziej widowiskowo grający piłkarz portowców. Kapitalna asysta przy bramce Drygasa w Gliwicach, sprint przez pół boiska w Kaliszu, sporo dryblingów. Węgier już po kilku spotkaniach tego sezonu może zmontować sobie niezłą kompilację ze swoich zagrań.

25-latek nie zawiódł także w ostatnim meczu z Cracovią (1:1). Pogoń zagrała przeciętnie, ale skrzydłowy zaliczył dobre zawody. Wystarczy napisać, że wszystkie cztery żółte kartki piłkarze rywali zobaczyli za faule właśnie na nim. Nie byli w stanie przepisowo go zatrzymać.

Jego dobrą formę dostrzegli również dziennikarze na Węgrzech. W jednym z wywiadów Gyurcso przyznał, że aktualna taktyka pasuje mu znacznie bardziej i na boisku czuje się zdecydowanie swobodniej.

2. Największa metamorfoza

W tej kategorii zwycięzcą może być tylko Kamil Drygas. 24-latek zaczął sezon w pierwszym składzie, ale grał słabo. Zawalił bramkę w Krakowie, a w meczach z Koroną Kielce i Śląskiem Wrocław także zawodził. Kibice dziwili się, że nadal utrzymuje miejsce w pierwszym składzie.

Przełamanie (podobnie jak całej drużyny) nastąpiło w Lubinie. Drygas strzelił gola i zaczął grać na miarę możliwości. W kolejnych dwóch spotkaniach dołożył dwa kolejne trafienia i dzisiaj jest najlepszym strzelcem zespołu.

O jego znaczeniu dla drużyny przekonaliśmy się w minioną sobotę. Z powodu kontuzji musiał opuścić boisko w 20 minucie meczu z Cracovią. Pogoń bez Drygasa już do końca spotkania nie była w stanie złapać rytmu znanego z poprzednich ligowych pojedynków.

- Wiemy ile Kamil potrafi wnieść do zespołu. Jego uraz też na pewno przyczynił się do tego, że grało nam się tak trudno - mówi Kazimierz Moskal.

Niestety wygląda na to, że uraz mięśniowy jest dość poważny i Drygas nie zagra z Lechem Poznań.

3. Największe odkrycie

Tu też wybór musi być oczywisty - Seiya Kitano. Przed sezonem wszyscy byli ostrożni. Oczekiwania studził nawet menadżer zawodnika Tomasz Drankowski.

- To trener i sztab decydują kto będzie grał, ale dobrze przepracowany obóz go do tego przybliżył. To czy będzie odkryciem zależy od tego, jak wiele da z siebie na treningach i w meczach - mówił.

Wydawało się, że młody Japończyk będzie przeważnie grał w rezerwach, a z pierwszą drużyną miał kontakt tylko na treningach. 19-latek kompleksów jednak nie miał i do ligi - mówiąc w slangu kibicowskim - "wjechał razem z bram(k)ą". Błyskawicznie wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie, strzelił debiutanckiego gola i zwrócił uwagę ekspertów w całym kraju. Dzisiaj niemal każdy kibic ekstraklasy zna już do niedawna zupełnie anonimowe nazwisko japońskiego napastnika.

Mimo skromnych warunków fizycznych, Kitano bez problemu odnalazł się na boiskach polskiej ligi. Ma nienaganną technikę, spryt, drybling i przegląd pola. Jeden z lokalnych dziennikarzy już stwierdził, że niedługo kibice w Szczecinie będą przychodzić na stadion właśnie dla popisów Japończyka.

4. Największy przegrany

Łukasz Zwoliński. Ostatnie miesiące są dla 23-latka bardzo ciężkie. Wiosną strzelił dwa gole i niespecjalnie zachwycał. W tym sezonie wcale nie jest lepiej. Wychowanek Pogoni wciąż czeka na pierwszą bramkę w lidze (strzelił dwie w pucharze, jedną w rezerwach). Na ławce nieoczekiwanie posadził go Kitano.

Napastnik grywa "ogony". Wchodząc na końcówki spotkań nie jest mu łatwo się przełamać, a każdy kolejny mecz bez strzelonego gola sprawia, że "bagaż" frustracji na plecach Zwolińskiego jest coraz cięższy. Dzisiaj 23-latek nie przypomina już zawodnika sprzed roku. Pewnego siebie i niebezpiecznego w polu karnym.

Ciężko znaleźć konkretną receptę na to, jak mu pomóc. Może do odblokowania wystarczy jedna bramka, może musi pożyczyć maskę od Adama Frączczaka. To w niej zachwycał skutecznością wiosną 2015 roku, a Frączczakowi ona wyraźnie przeszkadza.

5. Największe wahania formy

Bramkarze Pogoni. Jakuba Słowika ryzykowne zabawy z piłką we własnym polu karnym i niedokładne wybicia kosztowały utratę miejsca w składzie. Zastąpił go Dawid Kudła, który broni do dzisiaj.

24-latek na dzień dobry zawalił gola w Lubinie, ale potem przez 180 minut (3 mecze) zachowywał czyste konto. Zanotował kilka niezłych interwencji i wydawało się, że złapał pewność siebie. W sobotnim meczu z Cracovią znowu miał jednak nieco gorszy dzień. W drugiej połowie interweniował tak niefortunnie, że nieomal nie wbił sobie piłki do siatki, a w końcówce zanotował dość niepewne wyjście z bramki przy rzucie rożnym.

Wydaje się jednak, że Moskal idzie słuszną drogą. Mimo słabszych momentów nie rotuje bramkarzami, dzięki czemu - miejmy nadzieję - zbuduje dobrą formę Kudły (będzie pewny, że jedna wpadka nie będzie go kosztować miejsca w składzie). Rosły 24-latek niejednokrotnie pokazał, że zna się na swoim fachu.

6. Najlepiej ułożona noga

Oczywiście Dawid Kort. Wychowanek Pogoni strzelił w tym sezonie dwa gole. Oba śmiało mogą kandydować do grona najładniejszych trafień rundy, a może i całego sezonu.

W 2. kolejce jego "spadający liść" z 30 metrów zaskoczył bramkarza Korony Kielce, a w ostatnim meczu z Cracovią bramka zdobyta w samej końcówce pozwoliła wywalczyć remis. I także była przedniej urody. Kort bez wahania kropnął z woleja sprzed pola karnego. Golkiper "Pasów" nawet nie drgnął.

- Na razie strzeliłem tylko cztery bramki w ekstraklasie, ale piłka mi "siedzi" w tym sezonie i oby to trwało - śmieje się pomocnik.

7. Największy charakter

W tym aspekcie jak zwykle króluje Adam Frączczak. 29-latek na swoje urodziny złamał nos. W Lubinie walczył tak ostro, że w swoim stylu włożył głowę tam, gdzie ktoś inny nie włożyłby nogi. Kilka dni musiał odpocząć, a lekarze nie pozwolili mu grać. Czekali aż zejdzie opuchlizna. Frączczak musiał pojechać do Niemiec po specjalną maskę, która miała chronić kontuzjowany nos.

Debiut przypadł na ostatnie spotkanie z Cracovią. Uniwersalny zawodnik wytrzymał w niej kilkanaście minut, a potem po prostu ją zdjął. Frączczak podjął duże ryzyko, a siedząca na trybunach rodzina pewnie niejednokrotnie drżała przy ostrzejszych starciach.

- Sam postanowiłem, że ją zdejmę. Pomyślałem, że jak nos się znowu połamie, to trudno. Przynajmniej mi ta maska nie będzie przeszkadzać - skomentował sam zainteresowany. - Nieraz musimy się poświęcić i, jeżeli byłaby sytuacja, w której miałbym piłkę stykową, żeby strzelić gola głową, to bym to zrobił bez maski.

Znając Adama, jesteśmy w stanie to uwierzyć.

8. Najszybsza aklimatyzacja

To punkt bonusowy i przyznajemy go Spasowi Delevovi. Bułgar szybko odnalazł się na boisku i w realiach... polskiego sportu. Zasłynął wypowiedzą o... sztangistach. Tekst już stał się kultowy wśród kibiców Pogoni.

 

źródło: Okazje.info

Copyright © Agora SA