Po pięciu porażkach z rzędu i zmianie właściciela Wisła wreszcie miała wypłynąć na spokojne wody. Wydawało się, że piątkowy mecz nie będzie w stanie zepchnąć z nagłówków informacji o zmianie właścicieli i powołanym kilka dni wcześniej zarządzie. Zamiast rozprawiać o powrocie do składu Pawła Brożka czy sposobach na poprawę gry w obronie, kibice w drodze na stadion dyskutowali o nowych władzach. I zastanawiali się, czy przyciągną na Reymonta sponsorów.
Koniec związku z Jakubem Meresińskim miał być nowym otwarciem także pod względem sportowym. Nic z tego nie wyszło, a krakowianie ponieśli jedną z najbardziej druzgocących porażek w tym wieku.
- Przepraszam, wszystkich, którzy kibicują Wiśle i są z Wisłą. Dziękuję kibicom za wsparcie, dziękuję zawodnikom za zaangażowanie. Byliśmy słabszym zespołem. Przegraliśmy 1:5, to bardzo bolesne. Musimy naprawdę zastanowić się nad tym, gdzie leży przyczyna porażki. Gdybym znał odpowiedź, pewnie bardzo szybko wdrożylibyśmy plan naprawczy - stwierdził po meczu trener Dariusz Wdowczyk.
Więcej od szkoleniowca nie usłyszeliśmy. Zazwyczaj cierpliwie rozmawiał z dziennikarzami, ale tym razem poprosił, by nie zadawać mu pytań. - Naprawdę mam trochę do przemyślenia - rzucił tylko.
Gdyby klubem wciąż rządził Bogusław Cupiał, pewnie mógłby pakować walizki. Ale nowy zarząd kilka godzin przed meczem zapewnił, że darzy trenera pełnym zaufaniem. Zresztą zmiana szkoleniowca oznacza dodatkowe koszty, a to w obecnej sytuacji klubu mógłby być poważny problem. Tylko czy do dymisji nie poda się sam Wdowczyk?
Z pytaniami po porażce zmierzył się Głowacki. Zdradził, że po meczu w szatni Wisły panowało milczenie.
- Po takim meczu zazwyczaj nic się nie mówi, bo każdy zdaje sobie sprawę z niemocy, która nas dopadła. Po wyrównaniu uwierzyliśmy, że damy radę. Pojawiła się nadzieja na wygraną i nastąpiło kompletne załamanie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Sześć porażek jeszcze o niczym nie przesądza, ale stan naszego ducha jest w tej chwili straszny. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobić, by wyjść z tego marazmu - opowiada obrońca.
Trzy miesiące temu Głowacki dał się namówić na przedłużenie kariery o jeszcze jeden sezon. W piątek, wyraźnie rozgoryczony, głośno zastanawiał się nad swoją przyszłością w klubie.
- Nie daję drużynie tyle, ile bym chciał. Nie bronię tak, jak bym chciał. Za często się mylę. Takie porażki powodują, że trzeba zapytać samego siebie: czy jesteś dalej w stanie dawać drużynie tyle, ile powinieneś i chcesz. Wypada się zastanowić, czy nie ma kolegów, którzy zrobią to lepiej - mówi.
Podobnie jak trener, Głowacki i inni piłkarze Wisły podziękowali kibicom za doping. Przez całe spotkanie było z nim różnie, bo na trybunach widać wyraźny podział. Po ostatnim gwizdku zaśpiewali jednak załamanym piłkarzom "jesteśmy z wami".
Na podziękowaniach od piłkarzy się zresztą nie skończyło. Klub zamieścił komunikat do kibiców na oficjalnej stronie internetowej.
"Egzamin przed prawdziwymi kibicami jest wówczas, kiedy na boisku nie wszystko wychodzi, a po każdym następnym meczu trzeba przełknąć gorzką pigułkę, a jednak nadzieja nie gaśnie. Tym bardziej dziękujemy Wam za to, że jesteście. A Biała Gwiazda w końcu rozbłyśnie na nowo. Dlatego prosimy, walczmy nadal ramię w ramię" - czytamy w oświadczeniu.
źródło: Okazje.info