Marta Walczykiewicz, Edyta Dzieniszewska-Kierkla, Karolina Naja i Beata Mikołajczyk miały przerwać passę czwartych miejsc "czwórki" na igrzyskach. Polska osada tuż za podium kończyła olimpijskie zmagania w Sydney w 2000 roku, w Atenach cztery lata później, po kolejnych czterech latach w Pekinie i przed czterema laty w Londynie. Teraz zawodniczki trenera Tomasza Kryka zajęły czwarte miejsce w półfinale. I w sobotę popłyną tylko w finale B.
- Co ja mam powiedzieć? Jestem załamany, nie wiem co się stało - mówi Broniewski. - Nie umiem tego wytłumaczyć, po cichu myślałem o złotym medalu. Kompletnie nie rozumiem tej sytuacji - dodaje. - Przecież na igrzyskach w Londynie i Pekinie czwórka w podobnym składzie zajmowała czwarte miejsca, przegrywając brązowe medale tysięcznymi częściami sekundy. Biorąc pod uwagę potencjał osady, obecność w niej aż trzech medalistek sprzed kilku dni [Walczykiewicz zdobyła srebro w "jedynce" a Mikołajczyk i Naja - brąz w "dwójce"], wydawało się, że może być tylko bardzo dobrze. Ta czwórka od dawna nie schodziła z podium Pucharów Świata, a ostatni, w Montemor, wygrała - mówi Broniewski.
Poza "czwórką" w piątek źle wypadły również inne polskie osady. - Michał Kudła i Mateusz Kamiński popłynęli dramatycznie [trafili do w finału B, razem z Mozambikiem i Australią]. Już nie mówię o Pawle Kaczmarku, który był siódmy na ostatnich mistrzostwach świata, a teraz nie wchodzi do "15". Wszyscy mieli bardzo dobre przygotowania, wiem, co robili, a teraz osiągnęli tak słabe wyniki. Ręce opadają - kończy Broniewski.