BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS
Maria Andrejczyk po fenomenalnym rzucie w eliminacjach znalazła się w gronie kandydatek do medalu. W kwalifikacjach posłała oszczep na odległość 67,11 m. Była najlepsza, ustanowiła nowy rekord Polski, uzyskała najlepszy wynik w tym sezonie na świecie.
- Kiedy zobaczyłam na tablicy wynik nie mogłam w to uwierzyć. Jestem szczęśliwa i zszokowana. Nie wiem, jak to się stało - mówiła wówczas młoda zawodniczka i od razu dodała: - Wiem, że narobiłam apetytu, ale nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele, równie dobrze mogę tego w finale nie powtórzyć. Nie chcę zapeszać i niczego zapowiadać. Chcę się po prostu skupić na tym, żeby się zbliżyć do tego rezultatu. Moim marzeniem jest ósemka w igrzyskach.
Zmagania w finale rozpoczęła wynikiem 61,92 m. Po pierwszej serii zajmowała trzecie miejsce. W drugiej próbie rezultat Polki był słabszy - 59,25 m. Rywali rzucały za to dalej i Andrejczyk spadła na ósmą pozycję, czyli ostatnią dającą awans do ścisłego finału. W trzeciej serii nasza oszczepniczka nie poprawiła swego najlepszego rezultatu (było 60,23 m), ale przed nią były jeszcze trzy próby w ścisłym finale.
Zawodniczka Hańczy Suwałki otwierała czwartą kolejkę rzutów. Swego miejsca nie poprawiła, uzyskała wynik 59,31 m. Za to w piątej serii było bardzo dobrze. Oszczep poleciał na odległość 64,78 m i dało jej to awans na trzecią pozycję. Szybko jednak Polka spadła o jedno miejsce. O dwa centymetry wyprzedziła ją dwukrotna mistrzyni olimpijska Barbora Spotakova. W szóstej, ostatniej, próbie Maria Andrejczyk nie poprawiła swej pozycji (jej wynik to 63,69 m), a tym samym w debiucie na igrzyskach zajęła czwarte miejsce.
- Jestem załamana. Nie wiem co mogę powiedzieć, jest mi bardzo przykro. Dwa centymetry... - mówiła ze łzami w oczach po konkursie, na antenie TVP Sport, Andrejczyk. - Dziękuje rodzicom. Chcę podziękować trenerowi, bo gdyby nie on to bym tutaj nie była. Brakowało mi tego szczęścia dzisiaj.
A pytana o Spotakovą, która była dotychczas jej idolką, z która teraz zepchnęła ją z podium stwierdziła: Ona nie jest moją idolką, jest największą moją rywalką. Mam plan żeby jej dokopać.
Złoto zdobyła Sara Kolak z Chorwacji (66,18 m), srebro Sunette Viljoen z RPA (64,92 m), a brąz wspomniana wcześniej Spotakova (64,80).
Andrejczyk w tym sezonie zanotowała ogromny progres. Już w maju wypowiedziała podobne słowa jak po rzucie w eliminacjach na igrzyskach w Rio. Gdy na Memoriale Zygmunta Szelesta w Warszawie uzyskała rezultat 64,08 m (tym wynikiem wyrównała wtedy rekord Polski Barbary Madejczyk z 2006 roku) stwierdziła: - Ten wynik był dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
Wtedy zawodniczka Hańczy Suwałki po raz pierwszy wypełniła normę kwalifikacyjną na igrzyska w Rio. Zaczęły się urzeczywistniać jej marzenia o starcie.
- Rio jest w głowie już od tamtego roku. Bardzo chcę tam lecieć, to jest ogromne marzenie - podkreślała Andrejczyk.
Natomiast jej klubowy trener Karol Sikorski dodawał: - Wykonany został kawał ciężkiej roboty i to przynosi efekty. Jak się mówi, "kto płacze zimą, ten cieszy się latem". Trzeba mieć talent, ale i ciężko pracować, żeby to wszystko mogło się złożyć w dalekie rzucanie. Jak mówią bardziej doświadczeni trenerzy ode mnie: talent znamionuje duży postęp, to jest normalna sprawa wśród utalentowanych zawodników, że często te progresy są kilkumetrowe, i to się sprawdza.
Wtedy zawodniczka i trener nie chcieli spekulować jak daleko w przyszłości może polecieć oszczep.
- Sama nie wiem, na ile mnie teraz stać. Jestem jeszcze młoda i czasami mam obawy, czy to nie jest za wcześnie na takie wyniki, bo w moim wieku teraz nikt na świecie nie rzuca tak daleko. Z drugiej strony to może teraz jest mój czas i nie będę się ograniczać, będę rzucać na maksa - zapowiadała Maria Andrejczyk i jak mówiła tak też zrobiła.