Żaneta Glanc z AZS Poznań startowała na igrzyskach w Rio po długiej przerwie spowodowanej kontuzjami. Z tego powodu opuściła mistrzostwa świata w Pekinie w 2015 roku oraz mistrzostwa Europy w Zurychu w 2014 roku. Nie była w takiej formie, jak chociażby w 2011 roku, gdy na mistrzostwach świata w Korei Południowej zajmowała czwarte miejsce. W tym sezonie rzuciła jedynie 58,75 m.
A minimum kwalifikacyjne do finału w Rio de Janeiro wynosiło 62 metry. Wchodziła każda dyskobolka, która osiągnęła taką odległość albo 12 najlepszych zawodniczek.
Konkurs odbywał się w bardzo trudnych warunkach, bowiem po zaledwie kilku rzutach zaczęło potężnie lać. Większość zawodniczek rzucała w ulewie, na mokrym i śliskim kole. Dysk często wymykał się zawodniczkom z rąk i lądował w siatce.
W pierwszym rzucie eliminacyjnym poznanianka osiągnęła 55,27 m. W drugim poprawiła się na 56,09 m i wreszcie w trzecim osiągnęła ostateczny wynik 57,88 m, czyli znacznie słabszy od minimum kwalifikacyjnego i jej dawnych możliwości. W grupie A, w której rzucała Żaneta Glanc owo minimum przekroczyły cztery zawodniczki: główna faworytka Chorwatka Sandra Perković (64,81 m), Australijka Dani Samuels (64,46 m), Kubanka Denia Caballero (62,94 m) i Chinka Feng Bin (62,01 m). Polka zajęła w tej grupie dziesiąte miejsce. Gdy zatem trzy dyskobolki kolejnej grupy B rzuciły dalej niż wynik Żanety Glanc, było wiadomo, że nie zobaczymy jej w finale rzutu dyskiem.
Żaneta Glanc na mistrzostwach świata w lekkoatletyce zajmowała wysokie miejsca (czwarte w 2009 i 2011 roku, siódme w 2013 roku), ale na igrzyskach olimpijskich nigdy nie zdołała nawet przejść eliminacji
Wielkopolska na igrzyskach - historyczne medale i nadzieje w Rio