Siły były wyrównane, bo do tej potyczki oba duety grały ze sobą cztery razy i zanotowały po dwa zwycięstwa. Trener lubelskiego AZS UMCS, klubu którego barwy reprezentują obie siatkarki - Jacek Rutkowski twierdził przed spotkaniem, że dziewczyny są w dobrej formie, i jeśli wytrzymają presję, to powinno być dobrze. Początkowo wydawało się, że zarówno od strony fizycznej jak i psychicznej wszystko jest w najlepszym porządku, bo Polki zaczęły znakomicie. W pierwszym secie zaprezentowały ostrą zagrywkę, bardzo dobry atak (na 14 prób 12 się powiodło) i skuteczny blok. Australijki nie mogły znaleźć żadnej recepty na grę debiutujących na igrzyskach biało-czerwonych. Po 17. minutach walki Kołosińska i Brzostek wygrały pierwszego seta 21:15.
W drugiej partii przeciwniczki jednak wróciły do gry. Clansy i Bowden zdecydowanie lepiej zaczęły bronić, a szczególnie ta pierwsza. Po wyrównanym początku zaczęła zarysowywać się przewaga pary z Antypodów. Zdołała ona odskoczyć na pięć punktów (12:7), i wprawdzie Polki starały się tę przewagę niwelować, co nawet momentami im się udawało, to grę kontrolowały Australijki, które wygrały tego seta 21:16. Tak więc o wszystkim miał zadecydować tie-break.
Decydująca partia zaczęła się jednak dla naszych reprezentantek źle. Od początku goniły wynik. Potem jednak wydawało się, że zdołały opanować sytuację, i nawet wyszły na prowadzenie 6:5, ale jak się później okazało po raz ostatni w tym spotkaniu. Z upływem czasu do głosu doszły Australijki - objęły minimalnie prowadzenie, które w końcówce seta powiększyły i ostatecznie wygrały tę partię 15:11, a całe spotkanie 2:1. Tak więc Kołosińska i Brzostek w swym olimpijskim debiucie zajęły miejsce dziewiąte, a w drodze do 1/8 finału zawodniczki AZS UMCS Lublin pokonały kolejno Ferderick/Sweat (USA) 2:1, następnie Rosjanki Ukołową i Birłową 2:0, a w meczu o pierwsze miejsce w grupie uległy brazylijskiemu duetowi Larissa/Talita 0:2.