To rzeka, która lubi skryte miejsca. Nie znosi ostrego światła słońca, bo lubiący się skąpać w jej nurtach nienawidzą pływania na oczach innych. Nic zresztą w tym dziwnego, skoro brudna woda z nandrolonowej, czy też innej dopingowej rzeki, zostawia pryszcze na ciele i twarzy. Wygląda się potem okropnie.
A gdy się już zdarza miłośnikom kapieli, że zostali na niej przyłapani, prawie nigdy się nie przyznają.
Najczęściej mówią, że sami i z własnej woli do rzeki nie weszli i nigdy, przenigdy tego by nie uczynili. Wiedzą przecież oczywiście, jak zanieczyszczone są jej nurty. Zostali przeto wrzuceni, tak to zwykle wyjaśniają, do tej rzeki absolutnie bez własnej wiedzy i ochoty. Ślady pływania, jeśli jakieś pozostały, to efekt spisku złych, wrogich sił, niechętnych nawet Wielkiej Polsce.
Ewentualnie tłumaczą się, że ktoś inny się kąpał, a oni stali po prostu w pobliżu, bo zajadali pasztecik podrzucony na brzegu. Wtedy woda ich spryskała - dlatego są mokrzy.
Ale i to się skończyło rzeka się wylała z cienia i widać jej brudne nurty z daleka. Długa jest niezmiernie, od brazylijskich plaż sięga, a powódź na nieszczęście w samej Bydgoszczy wywołała.
Tomasz Zieliński, były już olimpijczyk z Rio, utopiony w niej bezwarunkowo. Adrian, trzyma jeszcze głowę nad wodą i gęsto się tłumaczy, lecz jako, że czyni to w podobnym tonie jak młodszy brat, słabe są to wyjaśnienia.