Hubert Łęgowik asem Włókniarza w wygranym meczu z liderem. Jechał jak profesor

Hubert Łęgowik był ojcem zwycięstwa Włókniarza nad Orłem Łódź. Młodzieżowiec Włókniarza, dzień po nie do końca udanym finale mistrzostw Polski juniorów, błyszczał na torze przy Olsztyńskiej zdobywając przeciwko liderowi I ligi trzynaście punktów i bonus. Zawodnik swoją postawą w trakcie wyścigów i po ich zakończeniu powiększa rzeszę swoich fanów.

Bartłomiej Jejda: Zacznijmy od sobotniego finału Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Co prawda mówiłeś, że nie nakładasz na siebie presji, ale chyba liczyłeś na coś więcej niż środek stawki. Czy Twoje plany pokrzyżowało odnowienie kontuzji barku i kapryśna pogoda, która nie pozwoliła przygotować toru pod ciebie i Oskara Polisa?

Hubert Łęgowik: - Presji na siebie nie nakładałem. Przez pogodę tor rzeczywiście był niespodzianką również dla mnie. Początek był niezły, później wpadło zero, a gdy udało mi się już dopasować, miałem długą przerwę, w trakcie której nawierzchnia bardzo się zmieniła. Finał kompletnie nie poszedł po mojej myśli i w sumie poszło zupełnie inaczej niż sobie planowałem. No ale cóż... sportowa złość odezwała się we mnie następnego dnia.

W niedzielę w meczu z Orłem jeździłeś jak stary wyjadacz. Wybierałeś idealne ścieżki, obserwując twoją jazdę ręce same składały się do oklasków. Mimo wszystko wygraliście tylko dwoma punktami. To niezbyt dużo w kontekście rewanżu...

- Rzeczywiście. Trochę boli to, że wygrywaliśmy czternastoma punktami, a skończyło się tylko na dwóch. Wpływ na to miała przerwa w meczu. Tor się przesuszał, później był polany i trzeba było skakać z korektami w motocyklach w jedną lub drugą stronę. Mimo wszystko najważniejsze, że wygraliśmy. Jesteśmy dumni, pokonaliśmy przecież lidera.

Po udanych wyścigach robiłeś honorowe okrążenie, bawiłeś się z kibicami. Widać, że chcesz zwycięstwa celebrować z publicznością, dzielić się z nią radością...

- Dokładnie tak. Ściganie sprawia mi w tym roku ogromną radość. Chcę się nią dzielić z fanami, bawić się z nimi, bo kibice są naprawdę naszym ósmym zawodnikiem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.