Hubert Łęgowik: - Presji na siebie nie nakładałem. Przez pogodę tor rzeczywiście był niespodzianką również dla mnie. Początek był niezły, później wpadło zero, a gdy udało mi się już dopasować, miałem długą przerwę, w trakcie której nawierzchnia bardzo się zmieniła. Finał kompletnie nie poszedł po mojej myśli i w sumie poszło zupełnie inaczej niż sobie planowałem. No ale cóż... sportowa złość odezwała się we mnie następnego dnia.
- Rzeczywiście. Trochę boli to, że wygrywaliśmy czternastoma punktami, a skończyło się tylko na dwóch. Wpływ na to miała przerwa w meczu. Tor się przesuszał, później był polany i trzeba było skakać z korektami w motocyklach w jedną lub drugą stronę. Mimo wszystko najważniejsze, że wygraliśmy. Jesteśmy dumni, pokonaliśmy przecież lidera.
- Dokładnie tak. Ściganie sprawia mi w tym roku ogromną radość. Chcę się nią dzielić z fanami, bawić się z nimi, bo kibice są naprawdę naszym ósmym zawodnikiem.