Śląsk Wrocław - Lech Poznań. Senna i nieciekawa inauguracja Kolejorza

Lech Poznań tylko bezbramowo zremisował ze Śląskiem Wrocław na inaugurację ekstraklasy. Niezadowoleni kibice skandowali: "Walczyć, trenować, Kolejorz znów musi panować"

Lech już na starcie sezonu znalazł się w trudnej sytuacji kadrowej. Do Wrocławia z różnych przyczyn nie mogło pojechać aż siedmiu ważnych piłkarzy. Trener Jan Urban wpadł więc na nieco szalony pomysł by na inaugurację ekstraklasy zmienić ustawienie i zagrać w systemie 4-4-2 z dwójką napastników na boisku. Obok siebie zagrali więc Nicki Bille i Marcin Robak. Na skrzydłach w miejsce kontuzjowanych Pawłowskiego i Makuszewskiego wybiegli Dariusz Formella i z konieczności Maciej Gajos. Na środek obrony wrócił nieobecny ostatnio Paulus Arajuuri, który związał się już kontraktem z duńskim Broendby i wkrótce pewnie odejdzie. A na ławce rezerwowych usiadł 17-letni bramkarz Miłosz Mleczko.

Niewiele brakowało, a już na początku spotkania decyzja trenera Lecha okazałaby się strzałem w dziesiątkę. W drugiej minucie spotkania Formella dośrodkował piłkę w pole karne, Nicki Bille zrobił miejsce Robakowi, a ten z bliska uderzył głową na bramkę Śląska. W ostatniej chwili zmierzającą do bramki piłkę nogami zatrzymał jednak Mariusz Pawełek.

Lech od początku zdominował wrocławian. Gdy tylko Śląsk zbliżał się w okolice pola karnego Jasmina Buricia, poznaniacy natychmiast odbierali mu piłkę. Nie mieli też problemów z jej utrzymaniem, ale z rozegraniem już tak. Ani Arajuuri ani Wilusz nie są w tym elemencie gry najlepsi, więc często do linii obrony po piłkę musiał wracać się Łukasz Trałka. To zaś powodowało dziurę w środku pola, bo trener Urban nie zdecydował się wystawić klasycznego rozgrywającego, a u boku kapitana zagrał jak zwykle słynący z twardej, ale nie finezyjnej gry Aziz Tetteh.

Najsilniejszą bronią Kolejorza była więc dwójka snajperów, z upilnowaniem których wrocławianie mieli problemy. W 11. minucie po strzale Tomasza Kędziory zza pola karnego Pawełek wypluł piłkę, dopadł do niej Bille ale uderzył nad poprzeczką. W 20. minucie główkował Robak, ale bramkarz Śląska znów był czujny. Najlepszą okazję lechici zmarnowali w 37. minucie. Wilusz posłał dalekie podanie do wychodzącego na czystą pozycję Bille. Duńczyk wbiegł z piłką w pole karne, ale strzelił w słupek!

Śląsk grający bez klasycznego napastnika długo nie mógł złapać rytmu, ale w ostatniej minucie powinien był skarcić Lecha. Były gracz Kolejorza Łukasz Madej precyzyjnie przymierzył w długi róg, ale grający w nowej malinowej bluzie Burić wyciągnął się w bramce jak struna i sparował piłkę na rzut rożny. Do przerwy było bez goli.

W przerwie trener Urban nie zdecydował się na zmiany, więc Lech wciąż miał problem z rozegraniem. "Poklepać" w środku pola nie było komu, a próby uruchomienia napastników długim podaniem w wykonaniu Tetteha czy Trałki kończyły się kontratakiem rywali. Skrzydła też nie funkcjonowały, bo Gajos nie czuje się na tej pozycji najlepiej, zaś Formella grał zdecydowanie poniżej oczekiwań, jakie rozbudził choćby w meczu o Superpuchar Polski. Śląsk widząc te męki rywala po prostu zostawił mu piłkę.

Dopiero kwadrans przed końcem spotkania trener Urban dokonał pierwszej zmiany. Wpuścił wyczekiwanego przez kibiców Radosława Majewskiego w miejsce Nickiego Bille. Akcje Lecha od razu nabrały tempa. Najpierw były reprezentacyjny pomocnik "sklepał" piłkę w środku z Gajosem, ale ten strzelił niecelnie, a za chwilę świetnym przechwytem rozpoczął kontratak.

Pierwszy celny strzał w drugiej połowie padł jednak dopiero po wejściu Dawida Kownackiego, który w 84. minucie zmienił Gajosa. Robak zagrał górną piłkę w pole karne młodemu napastnikowi Lecha, ten jednak zamiast od razu strzelać głową, najpierw przyjął, a później naciskany przez obrońcę nieczysto trafił w piłkę i bez problemu złapał ją Pawełek. W doliczonym czasie gry szansę miał jeszcze Śląsk, ale kąśliwy strzał Morioki z dystansu, Burić odbił na rzut rożny.

Na inaugurację ekstraklasy we Wrocławiu 12402 widzów (w tym 1100 kibiców z Wielkopolski) goli nie obejrzało. Spotkanie nie będzie długo wspominane, a największe wrażenie zrobiła nowa malinowa bluza bramkarska Jasmina Buricia.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:0

LECH: Buric - Kędziora, Arajuuri, Wilusz, Gumny - Formella, Trałka, Tetteh, Gajos (84. Kownacki) - Nielsen (75. Majewski), Robak

źródło: Okazje.info

Więcej o: