Bandero atakuje AZS. Ryszard Bosek: wszystko co było ustalone, zostało zapłacone

Brazylijczyk Felipe Airton Bandero spędził w AZS-ie jeden sezon i rozstał się z klubem w kiepskiej atmosferze. Niedawno pożalił się w mediach społecznościowych, że nie może się skontaktować z klubem, a chce odzyskać zaległe pieniądze. Klub zdecydowanie odpiera zarzuty siatkarza.

AZS początkowo nie chciał reagować na słowa Bandero. Gdy poprosiliśmy w czwartek o skomentowanie wypowiedzi Brazylijczyka, usłyszeliśmy, że odpowiedzi nie będzie. W piątek otrzymaliśmy jednak drogą mejlową oświadczenie. Klub pisze w nim: "W związku z nieprawdziwymi informacjami, które wpływają niekorzystnie na działalność Klubu Sportowego AZS Częstochowa uprzejmie informujemy, że zawodnik Felipe Bandero otrzymał wszystkie środki finansowe, które Klub miał mu wypłacić z tytułu kontraktu w sezonie 2015/2016. Pragniemy dodać, że zawodnik był na bieżąco informowany o terminach wypłat kolejnych transz.

Jednocześnie czujemy się w obowiązku poinformować o przyczynach, które spowodowały, iż nie zdecydowaliśmy się na złożenie oferty przedłużenia kontraktu Felipe Bandero. Niestety, pomimo starań wielu osób pracujących w trakcie sezonu w Klubie, zawodnik nie był w stanie odpowiednio zintegrować się z pozostałymi członkami drużyny, co miało niekorzystny wpływ na atmosferę w zespole.

Pragniemy nadmienić, iż rozpowszechnianie dalszych nieprawdziwych i szkalujących Klub informacji za pośrednictwem wszelkich możliwych kanałów komunikacji spotkają się ze zdecydowaną naszą reakcją"

Ryszard Bosek, dyrektor sportowy klubu, który odpowiada za kontakty z zawodnikiem podkreśla, Bandero zachował się "mocno nie fair". - Osobiście wytłumaczyłem mu na czym polega problem, ale widocznie nie chciał tego zrozumieć i zrobił nam czarny pijar. To bardzo przykre, szczególnie dla mnie, bo to była moja decyzja, żeby mu dać w AZS-ie szansę. Nie zachował się jak profesjonalista. Dodam, że podobnie było z Rafaelem Redwitzem, ale on w odróżnieniu od Bandero potrafił zrozumieć problem.

Bandero dużą część sezonu stracił z powodu kontuzji, której nabawił się zaraz na początku rozgrywek. W jednym z wpisów na facebooku poinformował, że klub nie pomógł mu w leczeniu i nie dał ani złotówki. Bosek również ten zarzut łatwo odpiera. - Bandero mógł być leczony przez klub i polskich lekarzy, ale stwierdził, że ma swojego zaufanego człowieka i skorzystał z pieniędzy z ubezpieczenia - wyjaśnia. - Leczył się za granicą, potem do Częstochowy przyjechał Brazylijczyk, który pomagał mu w rehabilitacji. Wrócił na boisko późno, ale my zgodnie z umową wywiązaliśmy się z kontraktu. Nie może mieć do nas żadnych pretensji. Bardziej my do niego, bo okazał się trudnym charakterem i atmosfery w szatni nie robił - kończy Bosek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.