Chcesz wiedzieć wszystko o Stali Rzeszów? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Do wypadku z udziałem Kenni Larsena doszło 21 kwietnia bieżącego roku. Początkowe informacje wskazywały, że duński żużlowiec został w swoim garażu postrzelony przez jednego z mechaników. Inne źródła mówiły, że Larsen miał depresję i próbował popełnić samobójstwo. Wpływ na to mogła mieć zmiana klubu. 27-latek po tym jak odszedł ze Stali Rzeszów trafił do Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra i miał problemy z aklimatyzacją. Zdaniem trenera Marka Cieślaka nie integrował się z nowym zespołem.
Zupełnie inaczej było podczas jego pobytu w Rzeszowie. Larsen dał się poznać jako człowiek otwarty, sympatyczny, lubiący żartować. - Jak się dowiedziałem o całej sytuacji to łza w oku mi się zakręciła. Pracowałem z Kennim trzy lata. To bardzo grzeczny chłopak i dobry zawodnik. Gdy był zawodnikiem Stali zapraszałem go do siebie. To bardzo sympatyczny młody człowiek - mówił w rozmowie z Wyborczą Janusz Ślączka, trener Stali, który nie wierzył w próbę samobójczą byłego podopiecznego. - Nie wiemy do końca co się stało i trudno oceniać to wszystko. Nie wierzę jednak, by Kenni mógł zrobić coś takiego. To naprawdę fajny chłopak - dodał Ślączka.
Ostatecznie postrzał w głowę okazał się nieszczęśliwym wypadkiem. Tak stwierdziła duńska policja, która przesłuchała mechanika Larsena. Oświadczenie w tej sprawie wydała też rodzina 27-latka. - "To co się stało Kenniemu to był nieszczęśliwy wypadek. Rodzina Kenniego jest bardzo wdzięczna za wsparcie podczas tak ciężkich chwil." - pisali bliscy.
Stan byłego żużlowca Stali Rzeszów był krytyczny. Wystrzelona z wiatrówki kula przeszła bowiem przez głowę na wylot. Larsen po przewiezieniu do szpitala został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Na szczęście szybko ustąpiła infekcja, która była poważnym zagrożeniem dla jego życia. Z dnia na dzień zawodnik dochodził do siebie. Przytomność odzyskał 1 maja. O wypadku nie pamiętał. - Dni od momentu wybudzenia ze śpiączki były trudne. Jego sprawność fizyczna jest w porządku, rozpoznaje nas wszystkich. Potrzebuje jedynie rehabilitacji mózgu, jak każdy, kto był przez jakiś czas śpiączce - pisali najbliżsi żużlowca, którzy na bieżąco informowali wówczas o stanie zdrowia żużlowca.
Wsparcie dla Kenniego płynęło ze wszystkich stron. Duńczycy postanowili przeprowadzić zbiórkę pieniędzy na leczenie i rehabilitację Larsena. Z podobną inicjatywą wyszli kibice Stali Rzeszów. Do sprzedaży trafiły koszulki z podobizną 27-latka.
Niespełna trzy miesiące po feralnym wypadku Duńczyk wrócił na tor. Ma już za sobą pierwszy trening. Przed nim kolejne. - Nie mogę uwierzyć jak dobrze jest wrócić do normalnego funkcjonowania. Miesiąc spędzony w szpitalu w łóżku był dla mnie najgorszym czasem - napisał kilka dni temu na swoim profilu na Facebooku Larsen, który liczy, że szybko wróci do walki o ligowe punkty. Trudno jednak przypuszczać, by jeszcze w tym sezonie Duńczyk pomógł drużynie z Zielonej Góry w walce o mistrzostwo Polski.