Lech Poznań. Jan Urban: Szczery trener pociągnie za sobą piłkarzy [ROZMOWA]

- Maciej Makuszewski to gracz szybszy od Gergo Lovrencsicsa. Na dodatek jest lepszy w grze kombinacyjnej i bardziej pracowity w defensywie. Uważam też, że ma większy potencjał do gry ofensywnej - mówi trener Lecha Poznań Jan Urban.

Rozmowa z Janem Urbanem, trenerem Lecha Poznań

Przemysław Zych: Lech Poznań powoli kończy przygotowania do nowego sezonu. Wdraża pan wnioski z przegranego ubiegłego sezonu?

Jan Urban: Uważam, że wtedy zdarzyło się zbyt wiele złych rzeczy, żebyśmy mogli wyjść z tego z twarzą. Runda wiosenna trwała tylko trzy miesiące, a w jej trakcie na miesiąc lub ponad miesiąc wypadło nam czterech ważnych piłkarzy: Karol Linetty, Szymon Pawłowski, Dawid Kownacki i Nicki Bille Nielsen. Ten ostatni przyjechał do nas nieprzygotowany i "rozsypał" się dwa razy.

To tylko pogłębiło nasze kłopoty z napastnikami. Nasz najlepszy strzelec w tamtym sezonie, Kasper Hamalainen, odszedł zimą. Dawid Kownacki, Maciej Gajos i Szymon Pawłowski uzbierali tylko po sześć trafień. Efekt był taki, że nawet ostatnie w tabeli Podbeskidzie Bielsko-Biała strzeliło więcej goli niż Lech Poznań.

Możemy mówić o wyciąganiu wniosków, ale kłopot jest taki, że na większość tych zdarzeń nie mieliśmy wpływu.

A na co miał pan wpływ?

- Na zmianę sposobu gry zespołu i to udało się osiągnąć. Strzelaliśmy mało goli, ale potrafiliśmy wygrywać po 1:0. Po przerwie zimowej staraliśmy się grać bardziej ofensywnie i sytuacje do zdobycia bramek mieliśmy. W fazie finałowej i finale Pucharu Polski ostrzeliwaliśmy słupki i poprzeczki, chociażby w wyjazdowym meczu z Pogonią Szczecin. Powinniśmy wtedy prowadzić 3:0, przegraliśmy 0:1.

To, co zwróciło moją uwagę, to pewność siebie piłkarzy i ich odporność na problemy w czasie meczu. Mieliśmy tylko jedno spotkanie, z Cracovią u siebie, gdy potrafiliśmy odrobić straconą bramkę. Często niestety wyglądało to tak, że jeden patrzył na drugiego na boisku, szukał kogoś, kto strzeli gola, pociągnie zespół. Rozmawialiśmy o tym z piłkarzami, próbowaliśmy do nich dotrzeć... To nam się akurat nie udało.

Raz kontuzję miał Nicki Bille, raz Dawid Kownacki. Pan był już w takiej sytuacji w Legii. Całą jesień 2013 r. miał jednego napastnika Wladimera Dwaliszwiliego.

- Tamto doświadczenie nam pomogło, ale raczej w rundzie jesiennej. Graliśmy wtedy co trzy dni i powiedziałem piłkarzom, że będą zmiany w składzie, że każdy dostanie swoją szansę. I poszło nam dobrze.

W tym oknie transferowym Lech starał się ściągnąć piłkarzy mocniejszych od strony mentalnej?

- Drużynie brakowało wiary, że można odwrócić losy meczu. Rozumiem ich, nie jest łatwo wierzyć, jeśli po całym sezonie najskuteczniejszy zawodnik ma sześć goli. Mówiłem chłopakom: "Jak to nie możesz? Stwarzamy przecież dużo sytuacji ze stałych fragmentów gry, bramki mogą zdobywać nawet stoperzy, ktokolwiek". Niestety, w trudnych momentach piłkarze też wiedzą, czują, że właśnie odszedł od nich najlepszy strzelec.

Patrzył pan na to z ich perspektywy, jako były piłkarz.

- Gdy przychodziłem do Lecha, rozmawialiśmy z każdym piłkarzem. Prosiłem, żebyśmy byli ze sobą szczerzy. Bo jeśli mają wciskać kit, to lepiej żeby wyszli. Teraz też to im powtarzamy. Analizujemy, co powinni ulepszyć. Uprzedzamy nowych piłkarzy, że nie gwarantuję im miejsca w składzie. Uważam, że cokolwiek się powie piłkarzom, przyjmą to dobrze, jeśli tylko będzie się szczerym. Jeśli będą wiedzieli, że trener nie "kituje", to nawet, jeśli się pomyli, pójdą za nim.

Czego pan oczekuje po Radosławie Majewskim?

- Majewski to rozgrywający bardzo zaawansowany pod względem technicznym. W jakimś sensie przychodzi, aby zapełnić miejsce po Karolu Linettym. Można zażartować, że Karola sprzedajemy już od dwóch lat, ale nie mogliśmy teraz czekać miesiąc z zatrudnieniem następcy do czasu, aż Karol faktycznie odejdzie. Może się przecież okazać, że ten następca nie będzie już czekał na nas. Nawet gdyby Karol teraz został, to znajdziemy Majewskiemu inną pozycję. W Grecji grał przecież także na skrzydłach.

Maciej Makuszewski.

- Mówili mi, że Gergo Lovrencsics był szybki. A ja uważam, że Makuszewski jest trochę szybszy od niego. Na dodatek lepszy w grze kombinacyjnej, pracowity w defensywie. Uważam, że ma większy potencjał do gry ofensywnej niż Gergo.

Lasse Nielsen? W trakcie sparingów było widać, że bardzo dużo podpowiada kolegom.

- Odszedł Marcin Kamiński, nie wiemy, co będzie z Tamasem Kadarem, więc musieliśmy ściągnąć jeszcze jednego stopera. Ze względu na obowiązki przy pierwszym zespole nie byłem w stanie wylecieć do Danii i zobaczyć na żywo Nielsena. Cały czas się poznajemy. Makuszewskiego znałem z ligi polskiej. Byłem natomiast w Grecji, aby obejrzeć Radka Majewskiego, podobnie jak kilka razy oglądałem piłkarzy w Rumunii. Teraz będę jeździł częściej na obserwacje. Oczywiście, jeśli nie zostanę zwolniony...

Ma pan swój styl gry, ale w Lechu cechy piłkarzy na każdą pozycję określają profile przygotowane przez klub, dział skautingu. Te charakterystyki nie zawsze się pokrywają z pana wizją.

- Mamy dużo dyskusji na temat gry linii obronnej. W pomocy zebraliśmy zawodników kreatywnych, technicznych, co oznacza, że chcemy grać piłką. Natomiast brakuje nam obrońców wyprowadzających ją ze swojej połowy. Odszedł Kamiński, piłkarz z dobrym wprowadzeniem piłki. Kadar ma bardzo dobre wprowadzenie, ale nie wiemy, czy zostanie. Tego typu obrońców chcemy w drużynie. Na dziś w tym elemencie możemy jednak więcej stracić, niż zyskać. Lasse Nielsen ma inne atuty - jest waleczny, twardy, dobrze gra głową.

Łatwo sobie wyobrazić, jak może wyglądać gra Lecha bez takiego stopera.

- Jeśli stoper nie będzie umiał wyprowadzić piłki, to rywal natychmiast się zorientuje i nas zaatakuje. Wprawdzie jeden z pomocników może się cofać po piłkę, ale wtedy tracimy jednego gracza na połowie rywala, czyli trudno nam będzie uzyskać tam przewagę. Ewidentnie potrzebuję stopera wyprowadzającego piłkę. Nie możemy grać tzw. lagą. Bo nawet jeśli nasz wysoki napastnik wygra walkę w powietrzu, to aby zebrać drugą piłkę, potrzebowalibyśmy silniejszych pomocników. Skład drugiej linii determinuje to, jakich potrzebuje środkowych obrońców.

Czas też chyba najwyższy, aby na dobre znaleźć pozycję dla Dawida Kownackiego. To będzie jego sezon?

- Myślę, że się wewnętrznie uspokoi, gdy otrzyma wyniki matury. Zamknie wtedy pewien etap. On może grać na trzech pozycjach, a ja wciąż szukam jego miejsca na boisku.

Więcej o: