Przed meczem Włókniarza z Lokomotivem Daugavpils nastroje w Częstochowie były mieszane. Na Olsztyńską przyjeżdżał lider rozgrywek, który w kontekście walki o punkt bonusowy, miał dwanaście punktów przewagi. Tymczasem częstochowianie nie tylko zwyciężyli Łotyszów, ale wywalczyli bonus za wygraną w dwumeczu. Zadowolenia, ale i zaskoczenia z tego faktu, nie krył menedżer Włókniarza, Michał Finfa: - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Przed meczem bardziej skupialiśmy się nad tym, żeby w ogóle udało się wygrać, bo w szeregach Lokomotivu jeżdżą żużlowcy o uznanej klasie. Duże ukłony dla naszych liderów, którzy pociągnęli wynik.
Finfie wtórował trener drużyny, Józef Kafel: - Do końca była obawa o zwycięstwo, jednak chłopcy stanęli na wysokości zadania i udało się zwyciężyć za trzy punkty.
Kierownik drużyny łotewskiej, Nikołaj Kokin, spodziewał się tymczasem, że mecz w Częstochowie będzie dla jego drużyny ciężkim wyzwaniem. - Włókniarz to dobra drużyna. U nas zrobili dobry wynik i od początku wiadomo było, że łatwo w Częstochowie wygrać nie będzie. Rywale znają swój tor, wiedzą jak się do niego dopasować. Tymczasem dla nas to był pierwszy mecz w Częstochowie w historii naszych startów.
Rzeczywiście, tor był dużym atutem częstochowian. Włókniarze już po dwóch biegach zyskali sześciopunktową przewagę, którą konsekwentnie powiększali, ostatecznie wygrywając w stosunku 54:36.
- Tor był identyczny jak na treningach. Już podczas próby toru widziałem, że czasy są zbliżone do tych, które nasi zawodnicy osiągali na piątkowym treningu. Goście natomiast mieli problemy z dopasowaniem się do nawierzchni - podsumował mnedżer Włókniarza, Michał Finfa.