Mihai Radut był wysoko na transferowej liście życzeń Lecha Poznań. Skauci Kolejorza wielokrotnie obserwowali byłego reprezentanta Rumunii, często z nim także rozmawiali. Strony były już po słowie i wydawało się, że to tylko kwestia czasu, kiedy skrzydłowy Pandurii Targu-Jiu trafi na Bułgarską. Radut przyjął bowiem ofertę Lecha, ale gdy jego agent zaczął rozmawiać z klubami z Grecji i Cypru, by wynegocjować swojemu zawodnikowi jeszcze wyższe wynagrodzenie, kontakt się urwał.
Pozyskaniem Raduta bardzo zainteresowane było też Dinamo Zagrzeb. Zdaniem rumuńskich mediów skrzydłowy odrzucił tę ofertę, bo nie był zainteresowany zarobkami w wysokości 9 tys. euro. Chciał też wyjechać za granicę. Lech Poznań mógł piłkarzowi zaoferować większe pobory, ale te okazały się też za niskie. Podobnie jak oferta Partizana Belgrad, który zaproponował Radutowi wynagrodzenie w wysokości 20 tys. euro miesięcznie. Tę ofertę skrzydłowy, który w swoim kraju ma status celebryty i słynie z licznych romansów z modelkami, też odrzucił, bo otrzymał egzotyczną propozycję ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Beniaminek tamtejszej ekstraklasy Dubai Hatta Club jest gotów płacić Rumunowi 30 tys. euro.
- Ta oferta przyszła niespodziewanie. Tu chodzi tylko o pieniądze, Mihai chce więcej zarabiać dlatego prawdopodobnie zaakceptuję ofertę z Dubaju. Odmówił Partizanowi i Lechowi Poznań - przyznaje na łamach fanatik.ro anonimowy kolega Raduta.
Lech Poznań wciąż zainteresowany jest pozyskaniem innego piłkarza Pandurii Targu-Jiu, Ioana Hory, który został królem strzelców ligi rumuńskiej. W ubiegłym tygodniu gościł on w stolicy Wielkopolski i rozmawiał z władzami Kolejorza o warunkach transeru. Hora, który nie znalazł się w kadrze Rumunii na Euro 2016, ma jednak jeszcze ważny kontrakt i trzeba za niego zapłacić Pandurii przynajmniej milion euro. Kolejorz podobno jest w stanie to zrobić, pod warunkiem, że do klubowej kasy wpłyną pieniądze ze sprzedaży innych piłkarzy.