Piłkarz Stomilu: Chcielibyśmy grać w normalnych warunkach

Zawodnicy Stomilu Olsztyn sezon w I lidze zakończyli na 11. miejscu. - Najgorsze już przeżyliśmy, więc szkoda by było odchodzić z zespołu i nie próbować walczyć o coś więcej, niż tylko utrzymanie - mówi Paweł Głowacki, pomocnik OKS.

Przegranym spotkaniem z Miedzią Legnica 0:1 olsztyński zespół zakończył tegoroczny sezon na zapleczu ekstraklasy. Choć jesień była udana (OKS zajmował 5. miejsce), to wiosną zawodnicy grali tak źle, że biało-niebiescy byli zagrożeni spadkiem do drugiej ligi. Wpływ na ich postawę z pewnością mogły mieć jednak problemy finansowe klubu, w wyniku których piłkarze nie wyjechali na obóz i nie rozegrali wszystkich zaplanowanych sparingów. Jak wiadomo, Stomil w tym roku nie wygrał aż 12 spotkań z rzędu. Taka postawa ekipy ze stolicy Warmii i Mazur była przyczyną zwolnienia Mirosława Jabłońskiego, a sezon dokończył jego zastępca, Adam Łopatko. Olsztynianie zapewnili sobie utrzymanie w przedostatniej kolejce sezonu, kiedy to pokonali Pogoń Siedlce.

Zespół trenować będzie do środy, potem piłkarze udadzą się na urlopy.

Rozmowa z Pawłem Głowackim, pomocnikiem Stomilu Olsztyn

Mateusz Lewandowski: Przegraliście w ostatnim meczu z Miedzią Legnica 0:1. Jak pan ocenia to spotkanie?

Paweł Głowacki: - Mimo porażki zagraliśmy dobre spotkanie w obronie, gdyż rywale stworzyli sobie tylko dwie groźne sytuacje. Bramka dla Miedzi była trochę kuriozalna, bowiem uderzenie z rzutu wolnego nie było zbyt precyzyjne, ale nasz bramkarz był zasłonięty. My również mieliśmy swoje sytuację, lecz strzały Karola Żwira czy Rafała Remisza niestety nie były celne. Uważam, że remis byłby jak najbardziej zasłużony.

Z powodu nadmiaru żółtych kartek w tym meczu nie mógł zagrać kapitan Janusz Bucholc. Jak się pan czuł w roli dowodzącego drużyną?

- W swojej karierze miałem już okazję być kapitanem zespołu. Miało to miejsce chociażby w poprzednim sezonie, kiedy Janusz nie mógł nas wspomóc przez długi czas. Jako kapitan nie czuje się obco i wciąż staram się prezentować maksimum swoich umiejętności.

Sezon zakończyliście na 11. miejscu, jest pan zadowolony?

- Po udanej pierwszej rundzie, wiele osób widziało już Stomil w ekstraklasie. Osobiście starałem się tonować te głosy, bowiem aby walczyć o najwyższą klasę rozgrywkową w naszym kraju, to podczas okresu przygotowawczego drużyna potrzebowałaby wzmocnień. Ponadto ważny jest porządek w sprawach organizacyjnych i finansowych. To ma wielkie przełożenie na to, jak później się sprawujemy na boisku. Szkoda, że w ostatnich kolejkach sezonu byliśmy zagrożeni grą w barażach. Wyszliśmy jednak z tego obronną ręką, a mecz z Pogonią Siedlce (2:0) był kluczowy.

Jesień była jednak zupełnie inna, byliście objawieniem rozgrywek zajmując na koniec rundy wysokie, 5. miejsce.

- Była ona znacznie lepsza od wiosny, w której odnieśliśmy tylko jedno zwycięstwo. Nie jesteśmy zadowoleni z naszej postawy w tym roku, gdyż gra całego zespołu powinna wyglądać zupełnie inaczej. Taka jest jednak piłka, a mecz wygrywa ta drużyna, która jest lepiej zdeterminowana oraz przygotowana do rozgrywek.

Co pan czuł podczas tegorocznej zimy, która była dla was wyjątkowo trudna?

- Gdyby w Stomilu grali zawodnicy spoza Olsztyna, to zimą klub przestałby istnieć. Z wieloma chłopakami znamy się od wielu lat i dlatego chcemy dla tego zespołu jak najlepiej. W zeszłym roku podobna sytuacja miała miejsce w Flocie Świnoujście. Tam wielu zawodników pochodziło z różnych regionów kraju, a gdy mieli możliwość, to odeszli z zespołu. My zostaliśmy w Stomilu i utrzymaliśmy pierwszą ligę. Mamy nadzieję, że unormuje się sytuacja organizacyjna, a my będzie mogli walczyć o coś więcej.

Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek z zespołem pożegnał się Mirosław Jabłoński. Według pana była to dobra decyzja?

- Nie chciałbym tego oceniać. Dzięki trenerowi Jabłońskiemu zawdzięczamy bardzo dużo, a ponadto pozostał z nami w trudnych chwilach. Trener Łopatko jest już w Stomilu od kilku lat i zna nas bardzo dobrze. Wyciągnął on wnioski z niedociągnięć i błędów, które poczynił szkoleniowiec Jabłoński. Zmienił mikrocykl treningowy, skupiając się na innych elementach gry. To one przyniosły nam zwycięstwo z Pogonią, które zapewniło nam utrzymanie.

A jaka przyszłość czeka Pawła Głowackiego?

- Trenujemy do środy, a klub w najbliższym czasie ma podjąć z nami rozmowy na temat przedłużenia kontraktów. Większości piłkarzy kończą się bowiem kontrakty pod koniec czerwca. Najgorsze już przeżyliśmy, więc szkoda by było odchodzić ze Stomilu i nie próbować grać o coś więcej, niż tylko utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Chcielibyśmy mieć możliwość pracy w normalnych warunkach i otrzymywania systematycznych pensji. Mamy rodziny na utrzymaniu i dobra organizacja klubu jest niezbędna, abyśmy myśleli tylko o zdobywaniu kolejnych ligowych punktów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.