Warta Poznań - Lech II Poznań 3:3. Bartosz Kieliba: Dla takich chwil gra się w piłkę

- W piłce nożnej piękne jest to, że nie ma w niej rzeczy niemożliwych. Warto walczyć do końca i jest wiele przykładów na to w mocnych ligach, czy w pucharach. My pokazaliśmy, że także w III lidze można stworzyć kibicom widowisko - mówił Bartosz Kieliba, jeden z bohaterów Warty w zremisowanym 3:3 meczu z rezerwami Lecha Poznań.

Po meczu stoper "Zielonych" był już bez bandaża na głowie, z którym grał przez większość spotkania. Teraz z rozciętego na pięć-sześć centymetrów łuku brwiowego spływała krew. A pomyśleć, że Bartosz Kieliba właśnie rozbitą głową zdobył jedną z sześciu bramek tego niezwykłego spotkania.

Derby Poznania w III lidze (to czwarty poziom rozgrywek) ściągnęły na stadionik przy Drodze Dębińskiej więcej ludzi, niż przychodzi tu zazwyczaj. Przyszła też kilkunastoosobowa grupa wyposzczonych (to już prawie miesiąc bez ekstraklasy) kibiców Kolejorza, którzy wywiesili flagę z napisem "Wilda 100 % Lech". Doping z ich strony był skromniutki, a że kibice Warty są od dłuższego czasu skonfliktowani z władzami sekcji i nie wspierają zespołu w meczach u siebie - można było żałować, że do pełni szczęścia brakowało tylko odpowiedniej atmosfery na widowni. Bo na boisku, było wszystko, czego kibic potrzebuje.

Warta Poznań trzy razy przegrywała z rezerwami Kolejorza, ale skończyło się na remisie. Zdoyty punkt dał gospodarzom pierwsze miejsce w tabeli i prawo gry w barażach o II ligę. Jednym z bohaterów Warty był Bartosz Kieliba, który zdobył bramkę na 2:2 po strzale... zabandażowaną głową. - Były prośby ludzi z pogotowia, żebym jechał do szpitala, ale mieliśmy ważny mecz i musiałem pomóc drużynie. Wiedziałem, że tak łatwo się nie poddam i będę grał, chyba żebym nie widział na oko. Ale widziałem i po zabandażowaniu mogłem grać. Na zszycie rany jest sześć godzin, więc jeszcze mam czas - mówił Bartosz Kieliba. Na golu na 2:2 nie poprzestał i po chwili znów walnął z całej siły głową, ale Adrian Makuchowski pięknie obronił. - Spadł mi wtedy opatrunek i rana zaczęła krwawić na nowo. Jednak szybka akcja naszego sztabu i ludzi z pogotowia i mogłem wrócić na boisko - mówił bohater spotkania. - Przyznam szczerze, ze po golu na 2:2 pomyślałem, że mamy już swój cel. Lech wiedział, że nie ma szans na wygranie ligi, a mimo to zapewnił nam dreszczowiec w "Ogródku".

- Trzy razy podnosiliśmy się z kolan, trzy razy byliśmy daleko od tego, by wygrać ligę, ale udało się! Dla takich chwil gra się w piłkę - cieszył się stoper Warty Poznań i dodał: - Zrobię wszystko, żeby w piątek zdjęli mi już szwy i żebym był do dyspozycji trenera na sobotni mecz z Garbarnią w Krakowie.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA