ŚLĄSK.SPORT.PL w mocno nieoficjalnej wersji. Dołącz do nas na Facebooku >>
Rok temu piłkarze i sympatycy GKS-u Tychy dostali obuchem po rozpalonych od emocji głowach. W Tychach właśnie oddawano do użytku nowy stadion, a śląski zespół żegnał się z pierwszą ligą. Ligą, która miała być przecież tylko przystankiem na drodze do ekstraklasy.
Nastał czas niepewności. Czy budżet klubu wystarczy na walkę o awans? Czy nowy stadion nie będzie świecił pustkami? Czy Kamil Kiereś to dobry wybór na nowego trenera klubu? Nie od początku można było przy każdym z tych pytań postawić odpowiedź "tak".
Najdłużej "bronił się" przed tym sam Kiereś, który mając do dyspozycji przyzwoitych piłkarzy nie potrafił z nich zbudować zespołu na miarę oczekiwań kibiców. Po słabej jesieni wydawało się, że walkę o awans trzeba będzie odłożyć przynajmniej o rok. Trener dostał jednak więcej czasu i go nie zmarnował.
W rundzie wiosennej GKS bił się już o awans, jak na faworyta przystało. Gdyby zupełnie niepotrzebna wpadka w meczu z Radomiakiem (0:1), tyszanie już przed ostatnim meczem sezonu byliby pewni gry na zapleczu ekstraklasy. A tak mogli się szykować do udziału w meczu barażowym, ale wciąż potrzebowali punktów, żeby nie obawiać się goniącej Wisły Puławy.
W sobotnie popołudnie na tyski stadion przyjechała Stal Mielec - dwukrotny mistrz Polski. Klub Grzegorza Lato i Andrzeja Szarmacha wraca do pierwszej ligi po 19 latach przerwy! Zespół z Podkarpacia po drodze prezentów jednak rozdawać nie zamierzał.
GKS się miotał. Pierwsza połowa meczu to nie było 45. minut warte zapamiętania. Kilka strzałów z dystansu (Mateusz Bukowiec, Łukasz Grzeszczyk) to był cały kapitał śląskiego klubu. Stal też przesadnie nie forsowała tempa. Decydował o tym lider drugiej linii, 22-letni Bartosz Nowak, który ma za sobą grę w Gwarku Zabrze i Polonii Bytom.
W przerwie meczu zawodnicy GKS-u pewnie dowiedzieli się, że wspomniana Wisła prowadzi w Zambrowie, a to oznaczało, że remis oznacza problemy, czyli baraż z pierwszoligowcem.
Tyszanie przyśpieszyli, a rywal ograniczał się niemal tylko do obrony. Kibice GKS-u domagali się gola, ale piłka wciąż nie chciała wpaść do siatki rywali. Działo się tak trochę na życzenie zawodników z Tychów. Jak bowiem wytłumaczyć, dlaczego Bartosz Rutkowski przestrzelił z pięciu metrów?!
Widać z ponad 30 metrów trafić łatwiej... Udowodnił to Stepan Hirśkyj i jego bombowe uderzenie pod poprzeczkę. Gol Ukraińca, który wszedł na boisko kilka minut wcześniej, był jak kopniak, który otworzył drzwi z napisem "Pierwsza liga"!
Bramka: 1:0 Hirśkyj (76.)
GKS: Florek - Górkiewicz, Boczek, Tanżyna, Mańka (72. Mączyński) - Rutkowski (79. Błanik), Zganiacz (67. Hirśkyj), Bukowiec, Grzeszczyk, Radzewicz - Pląskowski (61. Wodecki).
Stal: Kozioł - Zalepa, Bierzało, Marciniec Ż, Sulewski - Prejs (72. Prokić), Nowak, Liberacki (74. Płatek), Oziębło (46. Cholewniak), Sobczak - Żegleń (81. Czyżycki).
Sędziował: Marcin Szrek (Kielce).
Widzów: 10 300.