Andrzej Niedzielan: Nieprzewidywalność. Obydwu piłkarzy rywale za dobrze nie znają. Oczywiście sztaby naszych przeciwników będą miały na nich pogląd, m.in. dzięki monitorującym piłkarzy programom komputerowym. Ale ci zawodnicy, którzy grają na Zachodzie, są bardziej rozpracowani. Zarówno Bartek, jak i Krzysiek mogą wnieść dużo zamieszania na boisko. Tak np. było z Sebastianem Milą, którego Adam Nawałka wydobył ze Śląska, i Niemcy przecierali oczy ze zdumienia. Słabo go znali i ich zaskoczył.
- Oczywiście, bo nie ma nic do stracenia. Na takiej imprezie może tylko zyskać. Nie lubię mówienia, że ma 19 lat i jest bez doświadczenia. Każdy był kiedyś młody i gdzieś musiał je zdobyć. Poza tym Nawałka nie ryzykowałby wzięcia zawodnika, który jest nieprzygotowany do takiej imprezy. Do tego Bartek też jest przekonany o swojej wartości. Nie będzie miał żadnych kompleksów, jeśli wyjdzie na boisko. Nie będzie patrzył na rywali bogobojnie. On niczego nie musi udowadniać, nie musi ciągnąc gry zespołu jak Robert Lewandowski. Na takich mistrzostwach może tylko wygrać karierę za granicą.
- Kiedyś było tak, że polski piłkarz musiał brać, co było, bo kolejnej oferty mogłoby już nie być. Tak było z Markiem Citką, który nie odszedł do Blackburn, za chwilę zerwał ścięgno Achillesa i już było po karierze. Teraz jest inaczej. Wreszcie polscy piłkarze są cenieni, mają zresztą jakość. Nie ma co się rzucać na pierwszą lepszą ofertę. Bartek musi przede wszystkim patrzeć na rozwój, broń Boże nie na wysokość kontraktu. On dopiero zaczyna drogę do - mam nadzieję - wielkiej kariery. Dlatego teraz potrzebny jest dobry menedżer czy doradca. Żeby nie popełnił głupoty, z której trudno by mu się było później wyplątać. Akurat liga angielska nie jest dla niego dobrym kierunkiem. Musi pójść tam, gdzie będzie grał regularnie, a ryzyko kontuzji nie będzie wielkie. Gdy trafi na ławkę lub trybuny, trudno będzie mu się podnieść. Niestety, przykładem nietrafionych wyborów jest Mateusz Klich.
- Trochę to zależy od rodzaju urazu i tego, jak przebiegała rehabilitacja. Rzeczywiście, jemu potrzebne były minuty spędzone na boisku w walce o punkty. Oby tego mu nie zabrakło. Na szczęście Nawałka ma do takich spraw nosa. Gdyby wiedział, że Mączyński nie jest przygotowany na 100 proc., to sam by sobie nie robił pod górkę. Pomocnik Wisły broni się umiejętnościami, a do tego pasuje do koncepcji szkoleniowca.