Na Podkarpaciu rządzi Stal Mielec

I liga wraca na Podkarpacie. W końcu, bo od drugo- i trzecioligowego marazmu aż zęby bolą. Stal Mielec w świetnym stylu wywalczyła awans na zaplecze ekstraklasy.

Chcesz wiedzieć wszystko o piłce nożnej na Podkarpaciu? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL

Stal Mielec, klub, w którym grali tacy reprezentanci Polski jak Grzegorz Lato czy Jan Domarski, który w latach siedemdziesiątych dwukrotnie zdobywał tytuł mistrza naszego kraju, wraca po 19 latach na piłkarską mapę Polski. Czy Podkarpacie doczekało się wreszcie drużyny, która na dłużej zagości w I lidze, a w przyszłości spróbuje wskoczyć do T-Mobile Ekstraklasy?

Na razie pewne jest jedno: Stal Mielec odskoczyła innym zespołom na Podkarpaciu. Kluby z Rzeszowa, Stalowej Woli czy Tarnobrzega pewnie przez dłuższy czas będą spoglądać z zazdrością na Mielec, gdzie jest ładny, kameralny stadion, spora rzesza kibiców i przede wszystkim pomysł na funkcjonowanie.

A przecież 19 lat temu Stal nie dotrwała nawet do końca drugoligowych rozgrywek (odpowiednik dzisiejszej I ligi). Brak pieniędzy sprawił, że działacze zdecydowali o likwidacji klubu, a Stal wycofano z ligi.

Plan Stali Mielec: szybki powrót

W Mielcu rozpoczęto budowanie od zera. W 1997 roku zarejestrowano stowarzyszenie Mielecki Klub Piłkarski Stal. Zespół udało się skompletować dopiero w sezonie 1998/99. Stal wystartowała w V lidze i szybko awansowała. W Mielcu liczono, że nowa drużyna w ciągu dwóch lat wróci do III ligi, a w kolejnych kilku sezonach uda się wywalczyć ekstraklasę. Tak łatwo jednak nie było.

Przez dziesięć lat Stal tułała się po czwartoligowych boiskach. Dopiero w 2008 roku zespół wywalczył awans do III ligi. W niej klub spędził kolejnych pięć sezonów. W 2013 roku udało się wrócić na centralny szczebel rozgrywek, a motorem napędowym była z pewnością modernizacja stadionu. Końcem sierpnia 2013 roku do użytku oddany został wyremontowany za 41 mln zł obiekt przy ul. Solskiego 1. Warto dodać, że za takie pieniądze w Rzeszowie wybudowano jedną trybunę na obiekcie miejskim, która nijak ma się do całości obiektu. Z nowym stadionem wróciła moda na piłkę nożną w Mielcu, która trwa do dziś. - Na pewno budowa nowego stadionu przyczyniła się do progresu. Gdy zespół grał w czwartej lidze, nikt takich ambicji nie miał. Od czterech lat, po zmianie ostatniego zarządu, w perspektywie tego, że będzie nowy stadion, chcieliśmy z czymś ruszyć - mówi Jacek Orłowski, prezes Stali, który w klubie udziela się od 4,5 roku. - Nie jestem rodowitym mielczaninem. Do Mielca sprowadziłem się w 1999 roku. Wtedy jednak nie przeżywałem problemów Stali, jak inni kibice. Z czasem się to zmieniło. Kibicuję Stali. Trudno tego nie robić, jak udziela się charytatywnie dla klubu. Co mogę, daję od siebie - dodaje.

Bezkonkurencyjna Stal

Trzy sezony zajęło Stali, by awansować do I ligi. Poprzednia runda wiosenna dała podstawy, by w tym sezonie obrać kierunek na zaplecze ekstraklasy. Zespół w obecnych rozgrywkach był bezkonkurencyjny. Przez cały sezon nie schodził poniżej dobrego poziomu i zasłużenie wywalczył awans na trzy kolejki przed końcem. Stal po pięciu meczach wskoczyła na fotel lidera, nie przegrała pierwszych ośmiu spotkań. Lidera oddała tylko raz, kiedy po porażce w Rybniku dała się wyminąć Wiśle Puławy. Stalowcy szybko jednak wrócili na pierwsze miejsce. Kilka dni później skorzystali z potknięcia Wisły i nie oddali już lidera. - Na Podkarpaciu też można osiągnąć dobry wynik. Prezydent i samorząd muszą jednak interesować się sportem. Inaczej wyników nie będzie - podkreśla Janusz Białek, trener Stali, który po wygranym niedawno meczu z Rybnikiem 3:0 mógł świętować awans.

Awans powoli dociera natomiast do prezesa. - Nie bardzo jeszcze ogarnąłem to wszystko - uśmiecha się Orłowski, który oprócz bycia prezesem w klubie pełni również funkcję m.in. kierownika ds. bezpieczeństwa. Wszystko w ramach oszczędności.

3 mln dadzą spokój

Stal do I ligi awansowała z niespełna 1,5-milionowym budżetem, czego miasto zapewniło jedną trzecią tej kwoty. Jak na drugą ligę to sporo. Na grę w pierwszej na pewno nie wystarczy. Dlatego w Mielcu pracują już nad nowym budżetem. Łatwo nie jest, bo sponsorzy nie garną się do finansowania sportu, choć Stal pod względem organizacyjnym nie ma się czego wstydzić. Pokazał to obecny sezon, a przede wszystkim to, że w Mielcu jesienią swoje spotkania w T-Mobile Ekstraklasie rozgrywał beniaminek Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Funkcjonalny stadion sprawił, że klub z malutkiej Niecieczy wybrał grę nie w stolicy Podkarpacia - w Rzeszowie, tylko blisko trzy razy mniejszym Mielcu. - Pomagaliśmy organizować spotkania Termaliki, więc nie ma się czego bać. Jesteśmy gotowi - nie ukrywa prezes Stali, który zapytany, ile potrzebuje klub, by spokojnie utrzymać się w I lidze, odpowiada: - Dwa razy więcej, jak mieliśmy. W I lidze będzie ciężko na takim wolontariacie "pojechać", jak się czyniło to w II lidze. Marzy nam się budżet na poziomie trzech milionów złotych. Takie pieniądze wystarczą, aby spokojnie egzystować. Nie chcemy zastanawiać się, czy zatrudnimy kogoś do sprzątania czy spikera, bo cały czas z takimi dylematami mamy do czynienia. Taki budżet zabezpieczy nas, żeby powalczyć o utrzymanie, bo nie po to włożyliśmy tyle sił, energii, zdrowia i nerwów, by pobawić się rok i spaść - tłumaczy Orłowski.

Sprzedadzą nazwę stadionu?

Rozmowy ze sponsorami trwają. Pomagają też miasto i lokalni samorządowcy. Jest m.in. pomysł sprzedaży nazwy stadionu. Podsunął go Jakub Cena, wiceprzewodniczący rady miasta. - Mielec żyje piłką nożną. Potencjał promocyjny jest spory. Stadion spełnia określone wymogi. Niektóre kluby z ekstraklasy mogą pozazdrościć nam frekwencji - mówił niedawno w rozmowie z "Wyborczą". - Wyjściową ceną może być 300 zł dziennie. Roczna kwota wynosiłaby więc ponad 100 tys. Nie jest to wygórowana stawka, a na pewno takie pieniądze byłyby dobrym zastrzykiem finansowym - przyznaje Cena.

- Pomoc na pewno się przyda. Nie chcielibyśmy jednak, aby to był przypadkowy sponsor, który miałby się kilka miesięcy reklamować, bo o to nie chodzi. Mam nadzieję, że to będzie umowa wieloletnia - chwali pomysł prezes Stali, który liczy również, że klub znajdzie sponsora spoza regionu. - Światełko w tunelu jest. Chcemy iść dalej. Tacy sponsorzy mogliby się reklamować przez naszą markę Stali Mielec. Mieleckie firmy nie potrzebują globalnej reklamy. Musi przyjść sponsor z zewnątrz z konkretną gotówką, żeby to funkcjonowało. Taka jest mielecka rzeczywistość - przyznaje Orłowski.

Pieniądze leżą na boisku

Sztuką na I ligę będzie też utrzymać obecną kadrę zespołu. Przed sezonem klub postawił na młodych, zdolnych i głodnych sukcesów zawodników, którym nie musiał płacić wysokich kontraktów, co zdało egzamin.

A w I lidze kwoty, jeśli chodzi o kontrakty zawodników, są zdecydowanie wyższe, choć często nieadekwatne do umiejętności. - Cóż, takie są realia - kręci głową prezes Stali. Orłowski zaznacza, że filozofia klubu w tej kwestii będzie kontynuowana. Mianowicie pieniądze będą "leżeć na boisku" i tylko od zawodników będzie zależało, ile zarobią. - Podstawa ma gwarantować normalne przeżycie, mieszkanie, paliwo, by zawodnik nie musiał się martwić o jedzenie. Chcemy, by większa część była do podniesienia z murawy. W piłce chodzi o wyniki. Piłkarz musi to sobie wypracować. To sprawiedliwy system. Kontynuujemy to. To tylko od zawodników zależy, ile będą zarabiać, poprzez wygrywanie spotkań i zdobywanie punktów - kończy prezes.

Twórz z nami Rzeszów.Sport.Pl! Dołącz do nas na Facebooku

Więcej o:
Copyright © Agora SA