W piątek piłkarze Zawiszy zostali upokorzeni przez Wisłę Płock. W bezpośrednim pojedynku drużyn, które walczyły o drugie miejsce w I lidze i awans do ekstraklasy bydgoszczanie przegrali aż 0:5. Wprawdzie szanse na awans i tak mieli matematyczne, ale w Płocku stawką był także honor zespołu. Przegrali go tak łatwo, jak rywal strzelił im pierwszego gola. W 16 min piłkę od własnej bramki wybił Sergiusz Kiełpin. Przeleciała 60 metrów na połowę Zawiszy - w sektor boiska strzeżony przez środkowych obrońców. A tam napastnik Wisły, Mikołaj Lebedyński wygrał pojedynek główkowy z Piotrem Stawarczykiem i to wystarczyło, żeby prawoskrzydłowy Damian Piotrowski wybiegł sam na sam z bydgoskim bramkarzem Damianem Węglarzem. Minięcie, strzał do pustej bramki i 1:0 dla gospodarzy. - Po co się męczyć z Zawiszą Bydgoszcz w ataku pozycyjnym, skoro wystarczy raz kopnąć piłkę do przodu i jest gol - powiedział były reprezentant Polski, Wojciech Kowalczyk, komentator Polsatu Sport
W przyszłym sezonie bydgoski zespół ponownie będzie musiał grać w I lidze. To cios dla jego właściciela, Radosława Osucha.
Według informacji "Wyborczej" przygotowywał się do sprzedaży przynajmniej części swych akcji spółki WKS Zawisza. Przed jednym z meczów spotkał się z zespołem i powiadomił go, że ma inwestora. Według naszego informatora miała to być niemiecka firma.
Z Osuchem nie udało się nam skontaktować. W Bydgoszczy bywa rzadko. Nie obserwuje, jak w ekstraklasie wszystkich meczów drużyny. Częściej mieszka w Hiszpanii. Wysłaliśmy sms-a z prośbą o skomentowanie postawy drużyny w Płocku i jej przyszłości w kolejnym sezonie. Pozostał bez odpowiedzi.
Brak awansu to wielki cios. Znalezienie inwestora dla zespołu występującego w I lidze to bardzo trudne, jeśli wręcz niemożliwe, zadanie. - I liga jest najtrudniejsza. Koszty wysokie, a nie ma pieniędzy z telewizji - charakteryzował ją sam Osuch.
Budżet Zawiszy w tym sezonie wynosił 5,5 mln zł. Miasto wspomagało spółkę 2,5 mln zł. - A te 3 mln, które dokładam, nie ukradłem nikomu - opowiadał właściciel Zawiszy.
Główne źródło pochodziło ze sprzedaży piłkarzy. Najlepszy interes klub zrobił na Michale Masłowskim. Legia zapłaciła za niego w styczniu 2015 roku 800 tys. euro. Po spadku z ekstraklasy było wielu chętnych na innych zawodników Zawiszy. Za największe pieniądze (200 tys. euro) odszedł do Anży Machaczkała Iwan Majewski. Cracovia wzięła Grzegorza Sandomierskiego i Jakuba Wójcickiego, a Jagiellonia Białystok zapłaciła ok. 150 tys. euro za Alvarinho.
Teraz jest kłopot z tym źródłem pieniędzy. Sprowadzeni z nadzieją na udaną sprzedaż zawodnicy kompletnie zawiedli. Obrońca z Francji Jean-Yves M'voto stracił nawet miejsce w jedenastce. Izraelczyk Gal Arel, który grał w hiszpańskiej Segunda Division, niczym nie zaimponował. O jednym transferze już wiadomo od zimy - Kamil Drygas zagra w Pogoni Szczecin, ale na tym piłkarzu WKS Zawisza nie zarobi, bo odejdzie po zakończeniu kontraktu.