Sytuacja jest podobna do tej sprzed trzech lat. Wówczas także o miejsce na trzecim stopniu podium walczyły te zespoły. Wtedy do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było pięciu spotkań. Lepsi okazali się kwidzynianie, choć decydujące starcie odbyło się w Puławach. W tym sezonie sytuacja jest podobna. Za faworyta uchodzili puławianie, choć w sezonie zasadniczym drużyny podzieliły się wygranymi. Azoty były lepsze na własnym parkiecie (32:27), a w Kwidzynie triumfowali gospodarze (32:29). W pierwszym meczu o trzecie miejsce zdecydowanie lepsza okazała się broniąca brązu drużyna z Puław. Zespół trenera Ryszarda Skutnika wygrał różnicą aż dziewięciu bramek 31:22. Najskuteczniejszymi zawodnikami w zwycięskiej ekipie byli Nikola Prce, który zdobył osiem bramek i Michał Kubisztal - 5. Dla kwidzynian najwięcej goli rzucili - Mateusz Seroka i Adrian Nogowski - po sześć.
Wydawało się więc, że następnego dnia wszystko pójdzie równie gładko, ale niestety tak się nie stało. Gracze MMTS przystąpili do tego meczu niezwykle zmotywowani. Od początku walka była szalenie wyrównana i to puławianie cały czas gonili wynik. Do przerwy był remis 12:12. Druga połowa miała podobny przebieg, choć tuż przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze prowadzili jedną bramką, to kwidzynianie - po rzucie karnym Nogowskiego wyrównali i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Ostatecznie lepsi okazali się goście, którzy wygrali 31:29. Najlepszym strzelcami w przegranej drużynie byli Piotr Masłowski, Robert Orzechowski, który jako zawodnik MMTS, wyrwał niegdyś Azotom brązowy krążek i Prce. Wszyscy rzucili solidarnie po pięć bramek. Wśród kwidzynian najskuteczniejsi byli Paweł Genda i Adrian Nogowski, którzy zdobyli po siedem goli. - Nastawialiśmy się na dwa zwycięstwa - przyznaje w TV Azoty trener Skutnik. - To jest jednak sport i wszystko zdarzyć się może. W pierwszym meczu poszło dość gładko, niestety w drugim mieliśmy fatalny początek. Zagraliśmy zdecydowanie gorzej w obronie, a bramka też nie pomagała. W końcówce sędziowie nas skrzywdzili, bo karnego, po którym padła wyrównująca bramka nie było. Nie będziemy jednak płakać. W sobotę postawimy wszystko na jedną kartę, bo to nam daje możliwość ewentualnego rozegrania decydującego spotkania w Puławach. I dodaje: Oczywiście w przypadku zwycięstwa pójdziemy za ciosem i będziemy chcieli wygrać drugi mecz. Spodziewam się ciężkiej przeprawy, ale nie wydaje mi się, aby tak doświadczony zespół jak nasz sobie nie poradził.
Podobnego zdania jest prezes Witaszek. - Moje obawy wynikają z tego, że drużyna po bardzo dobrym sezonie zasadniczym mogła znaleźć się w lekkim dołku - dodaje szef klubu. - Mam jednak zaufanie do sztabu szkoleniowego i wierzę, że wraz z zawodnikami nie zmarnują tego sezonu.
Jak wiadomo w tej fazie rozgrywek gra się do trzech zwycięstw, a ewentualny piąty mecz wyznaczono na 18 maja.
Zarówno sobotni, jak i niedzielny mecz w Kwidzynie rozpocznie się o godz. 17.