Półfinałowe zmagania pomiędzy Rosą a Anwilem rozpoczęły się od powitania żywej legendy koszykówki w Polsce, a więc Kajetana Hędzelka. Honorowy prezes Polskiego Związku Koszykówki w Radomiu pojawił się po raz pierwszy w czteroletniej przygodzie Rosy w Tauron Basket Lidze.
Pierwsze punkty padły łupem gospodarzy, a zdobył je efektownym wsadem Michał Sokołowski, którego efektowną asystą obsłużył Robert Witka. Ta akcja była przedsmakiem tego, co miało czekać na kibiców w kolejnych minutach. Otóż następne punkty, także wsadem - niczym z parkietów NBA - zdobył dla Rosy Kim Adams. Rywali na pierwsze prowadzenie 6:4 wyprowadził za to Fiodor Dmitriew, ale do remisu kolejnym wsadem doprowadził Adams.
O ile akcje kończące, w wykonaniu Rosy były niezwykle atrakcyjne, to w hali MOSiR-u w pierwszej kwarcie dominowała defensywa. W połowie kwarty obie ekipy uzyskały zaledwie 12 punktów.
Goście w przeciwieństwie do Rosy, lepiej czuli się w rzutach dystansowych i w pierwszych 10. minutach zza linii 6.75 m., trafili trzykrotnie i to zadecydowało o tym, że to włocławianie wygrali pierwszą kwartę.
Druga, rozpoczęła się od celnej "trójki" w wykonaniu Damiana Jeszke, oraz od wejścia na parkiet byłego długoletniego "Rottweilera" a więc Seida Hajrića. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten koszykarz, po raz ostatni w barwach radomian zagrał jeszcze w sezonie zasadniczym, przeciwko Stelmetowi Zielona Góra.
Po kolejnym celnym rzucie za trzy - tym razem w wykonaniu Łukasz Bonarka - Rosa wygrywała 23:22, i o czas poprosił Igor Milicic. Do końca pierwszej połowy, kibice oglądali dużo walki wręcz, ale za to małą ilość punktów. Ostatecznie na przerwę, to Anwil schodził z zapasem czterech punktów.
Niepokojąco wyglądały też statystyki skuteczności obu ekip, jak i ich liderów. Radomski strzelec C.J. Harris w ciągu 20. minut zdobył zaledwie dwa punkty, a David Jelinek - nie trafił ani jednego rzutu!
Od początku trzeciej kwarty na parkiecie pojawił się Robert Skibniewski i (...) zrobił różnicę. To właśnie dzięki jego punktom oraz asystom, Anwil wyszedł na prowadzenie 37:27 i o czas poprosił trener Kamiński. W 24 minucie Anwil prowadził różnicą już 15. punktów a w hali MOSiR-u, coraz głośniej słychać było doping kibiców z Włocławka. Jedyne co mogło wówczas zaniepokoić sympatyków Anwilu, to sytuacja związana z przewinieniami ich asa atutowgo - Jelinka. Otóż Czech w połowie kwarty miał już na koncie cztery przewinienia i zasiadł na ławce dla rezerwowych. Sytuację wykorzystali radomianie a zwłaszcza Sokołowski, którego cztery kolejne punkty doprowadziły do wyniki 46:47.
W końcu w 32 minucie, Rosa po celnym rzucie spod kosza Daniela Szymkiewicza, odzyskała prowadzenie i było 53:51. Wówczas, to goście musieli odrabiać straty. Na (2:35) gospodarze mieli jeden punkt zapasu, co zapowiadało niesłychane emocje w samej końcówce. Tak też się stało, ale na 42. sekundy przed końcem, o czas poprosił Kamiński, bo dwie kolejne trójki dla gości trafili Skibniewski i Jelinek! Dziwi zwłaszcza postawa koszykarzy z Radomia, którzy wówczas pozwolili przebywać na parkiecie (przez ponad pięć minut) Jelinkowi, którego każde kolejne przewinienie kończyłoby jego udział w zawodach. W odpowiedzi nie trafił Igor Zajcew i przed szansą podwyższenia rezultatu był Kervin Bristol, ale wcelował tylko jeden rzut wolny. Na 20 sekund przed końcem Rosa traciła do Anwilu cztery punkty a przewagę do sześciu powiększył Danilo Andjusić, ustalając wynik pierwszego półfinału.
Rosa Radom - Anwil Włocławek 58:64
Kwarty: 13:15, 12:14, 21:20, 12:15
Rosa: Thomas 5, Witka 0, Harris 3, Zajcew 10, Szymkiewicz 4, Sokołowski 16, Adams 6, Bonarek 7, Jeszke 3, Hajrić 4, Schenk 0.
Anwil: Stelmach 3, Skibniewski 15, Bristol 3, Chyliński 8, Łączyński 0, Dmitriew 15, Diduszko 0, Tomaszek 8, Jelinek 7, Andjusić 7.