Jagiellonia pomogła rywalom i przegrała. Termalica zostaje w lidze

Piłkarze Termaliki Nieciecza nie oddali ani jednego celnego strzału, a mimo to wygrali we wtorek 1:0 w Białymstoku z Jagiellonią. Samobójcze trafienie zaliczył bowiem Igors Tarasovs

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Przed wtorkowym pojedynkiem białostoczanie byli w komfortowej sytuacji. Jagiellonia na dwie kolejki przed końcem rozgrywek była już bowiem pewna pozostania w ekstraklasie na przyszły sezon.

Zupełnie inaczej wyglądała natomiast sytuacja Termaliki. Zespół z Niecieczy miał tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.

Przed spotkaniem Michał Probierz, trener Jagiellonii, zapowiadał, że rywale nie mają co liczyć na taryfę ulgową.

- Dla nas w tym momencie jest to mecz sezonu. Szykujemy się na wojnę i udowodnimy, że nie są to tylko słowa. Chcemy pokazać, że bycie fair w sporcie się opłaca, a granie przeciwko tym zasadom nie - podkreślał szkoleniowiec, a odnosił się do sytuacji z grudnia. Wtedy Jagiellonia przegrała w Niecieczy 0:2. Jedną z bramek białostoczanie stracili w kontrowersyjnych okolicznościach. Piłka miała zostać wybita w aut, żeby zawodnicy Termaliki mogli dokonać zmiany kontuzjowanego zawodnika. Futbolówka nie opuściła jednak placu gry, a Wojciech Kędziora przeprowadził akcję, która zakończyła się golem.

Wspomniany Kędziora mógł bardzo dobrze rozpocząć wtorkowy pojedynek w Białymstoku. Napastnik Termaliki w czwartej minucie znalazł się w dobrej sytuacji do zdobycia gola, ale uderzył niecelnie. Potem szansę miał też Dawid Sołdecki, ale piłka po jego strzale też nie leciała w światło bramki. Zresztą w pierwszych 45. minutach ani jedna, ani druga drużyna nie oddała celnego uderzenia. Białostoczanie mieli co prawda przewagę (oddali sześć niecelnych strzałów), w końcówce pierwszej części gry w zasadzie nie opuszczali połowy gości, ale za każdym razem w ich akcjach czegoś brakowało. A to precyzji, a to lepszego przyjęcia piłki. Na przerwę zespoły schodziły więc przy bezbramkowym remisie.

Dodać jednak trzeba, że były też dwie sytuacje w których gwizdek sędziego Daniela Stefańskiego milczał, ale czy powinien? W pierwszym przypadku jeden z piłkarzy Termaliki atakował zbyt wysoko uniesioną nogą Jacka Góralskiego, w drugim na linii pola karnego faulowany był Łukasz Burliga.

W przerwie trener Michał Probierz dokonał dwóch zmian. Z powodu urazów boisko opuścili Łukasz Burliga i Dawid Szymonowicz. Ich miejsca zajęli Przemysław Mystkowski oraz Igors Tarasovs. Łotysz nie będzie dobrze wspominał tego pojedynku. W 80 minucie Dawid Plizga dośrodkował piłkę w pole karne. Tarasovs tak niefortunnie interweniował, że skierował futbolówkę do własnej bramki. Termalika nie oddała ani jednego celnego strzału, a mimo to prowadziła. To był już kolejny mecz w tym sezonie w którym Jagiellonia pomogła rywalom zdobywać gole. Podobnie było w przedostatniej kolejce rundy zasadniczej z Podbeskidziem Bielsko-Biała gdy białostoczanie zaliczyli dwa samobójcze trafienia. Zresztą Tarasovs w ogóle źle będzie wspominał starcia z ekipą z Niecieczy. W grudniu to jemu też zaliczono samobójcze trafienie, bo po tym jak strzelał Wojciech Kędziora piłka odbiła się od nogi Łotysza.

Gospodarze po stracie gola starali się odpowiedzieć, ale to im się nie udało. Chociaż znowu trzeba wspomnieć o arbitrze. Najpierw białostoczanie mieli pretensje, że sędzia nie odgwizdał rzutu karnego po zagraniu piłki ręką przez jednego z rywali, a następnie protestowali gdy w polu karnym upadł Jacek Góralski.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.