Dlaczego Polski Cukier już skończył sezon? [ANALIZA]

Gdyby gra niektórych koszykarzy i decyzje trenerskie były na takim poziomie, jak organizacja i marketing drużyny Polskiego Cukru, ta nie skończyłaby sezonu na ćwierćfinale. Tegoroczny wynik jest rozczarowaniem.

Można oczywiście doceniać dobrą - za wyjątkiem jakże ważnej porażki w Radomiu - rundę zasadniczą. Można podkreślać, jak wiele serca Polski Cukier włożył w rywalizację z Energą Czarnymi Słupsk w ćwierćfinale. Można tez porównywać ten wynik do historycznych. Można zauważać, iż na trybunach w Toruniu było wielu kibiców. Ale nie zmienia to jednego - porażka z Energą i koniec sezonu z wynikiem 1:3 w ćwierćfinale to mniej niż oczekiwano.

Dlaczego Polski Cukier nie spełnił oczekiwań mimo, że miał naprawdę sporo: od świetnej organizacji klubu przez zapewnione finanse, szeroki skład, przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-off?

Ten play-off torunianie przegrali nie w Słupsku, ale w Radomiu. Wygrywając ostatnie spotkanie sezonu zasadniczego - co było w ich zasięgu! - zajęliby 2. miejsce w lidze. A to otwierało drogę praktycznie po finał rozgrywek. Porażka spowodowała, że zespół musiał grać z Energą, rywalem wyjątkowo trudnym.

Czy można było tę serię rozegrać inaczej? Nie brakowało w decyzjach kadrowych zespołu posunięć co najmniej kontrowersyjnych. To nie tylko kwestia aż czterech różnych ustawień wyjściowego składu na każde spotkanie z Energą.

Można to oczywiście tłumaczyć poszukiwaniem optymalnego składu, reagowaniem na potrzeby meczowe. Można jednak uznać również za chaos - szczególnie w sytuacji, gdy Polski Cukier przez większość sezonu grał tym samym wyjściowym składem i miał dość dobrze ustawioną rotację w drużynie. W play-off nadszedł, z niewiadomych przyczyn, czas eksperymentów: ograniczania niektórych zawodników, eksponowania innych, totalnej zmiany akcentów. Co warto podkreślić - na takie rozwiązania nie zdecydował się żaden inny zespół grający w play-off.

Najważniejsza część sezonu to również czas - jak przyjmuje się np. w NBA - zawężania rotacji meczowej, oparcia drużyny na jej filarach. Czy tak było w Toruniu? Sztab szkoleniowy długo poszukiwał rozwiązania idealnego - skorzystał na tym niezły w meczach w Toruniu Tomasz Śnieg. Stracił - Stevan Milosević.

Center z Bałkanów to osobna kwestia fazy play-off. Na Facebooku w dość gorzkich słowach skwitował ten sezon dodając statystykę - gdy grał powyżej 20 minut w meczu Polski Cukier miał bilans 12:2. Gdy poniżej - 9:10. W play-off trenerzy Polskiego Cukru uznali, że Milosevicia trzeba ograniczyć do roli statysty, w związku z czym zajmował się głównie przesiadywaniem na krześle i wchodzeniem na parkiet po to, by trener Jacek Winnicki niezadowolony mógł zdejmować go z parkietu po kilku minutach. Milosević ma oczywiście swoje koszykarskie wady, ale i zalety - takie, które pomagały wygrać torunianom np. ze Stelmetem Zielona Góra.

Dziwne, że sztab szkoleniowy Polskiego Cukru Milosevicia ignorował. Absencja wielkoluda z Bałkanów dziwiła powszechnie. Szczególnie wtedy, gdy środkowy Energi Czarnych Sheikh Mbodj, określany z racji swoich gabarytów w transmisjach telewizyjnych jako "człowiek-szafa", bez większego problemu przepychał patykowatych podkoszowych Polskiego Cukru. Szczególnie dziwnym manewrem torunian były próby wystawiania przeciwko centrom Energi Aleksandra Perki - typowego szczupłego skrzydłowego. Ten był bezradny w serii pojedynków z Mbodjem. W play-off i meczu z Rosą daleki rezerwowy torunian zagrał w sumie 25 minut. Milosević - 18.

Wydaje się, że torunianie nazbyt uwierzyli w siłę drużyny mobilnej - biegającej, grającej szybko. W ostatnich meczach wyraźnie brakowało jej siły fizycznej, innego rozłożenia akcentów meczowych - szczególnie w sytuacji, gdy źle w defensywie, a co najwyżej przeciętnie w ataku (za wyjątkiem ostatniego meczu) grał Michał Michalak. Choć były w play-off olśnienia - świetna momentami dyspozycja Krzysztofa Sulimy, skuteczność Markeitha Cummingsa (10/17 za 2, 6/8 za 3! przeciw Enerdze!) - to nie była to drużyna taka, jak w sezonie zasadniczym. A szkoda - jej potencjał sprzed kilku tygodni dawał wielkie powody do optymizmu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA