Wisła Kraków z mocniejszym prądem

Wygraną z Jagiellonią Białystok Wisła zapewniła sobie utrzymanie w ekstraklasie. Po sezonie pełnym rozczarowań, jest jednak nadzieja, że kolejny będzie lepszy

Są bowiem przesłanki, by kibice krakowian mogli wierzyć, że nadchodzą lepsze czasy dla klubu. Od kilku lat najwięcej było słychać o zaległych wypłatach i długach, a na przełomie roku doszła jeszcze fatalna gra. W efekcie Wisła znalazła się nawet w strefie spadkowej.

Sytuacja finansowa jest na tyle lepsza (choć nadal są zaległości np. za wynajem stadionu i to rzędu 3-4 mln zł), że klub zaczął przedłużać kontrakty i to z tymi piłkarzami, którzy zarabiają najwięcej. Podpisy pod nowymi umowami złożyli Paweł Brożek i Rafał Boguski. Kolejnym pozytywnym symptomem jest coraz większe prawdopodobieństwo, że Arkadiusz Głowacki jednak nie zakończy kariery. Kapitan Wisły długo zarzekał się, że to jego ostatni sezon, ale sygnały płynące z klubu dają duże nadzieje, że zmienił zdanie. Tym bardziej, że w piątek nie był już taki bezkompromisowy i stwierdził przed kamerami Canal +: - Na 50 proc. zakończę karierę.

Czyli na 50 proc. będzie grał dalej.

Na dodatek w czwartek trener Dariusz Wdowczyk, choć nie powiedział tego wprost, to między wierszami można było wyczuć, że Głowacki dał się namówić. Po weekendzie szkoleniowiec ma ogłosić decyzje kadrowe.

Większość piłkarzy, może poza Tomaszem Cywką, która w piątek zagrała z Jagiellonią może spać spokojnie. Szanse dostał m.in. młody Jakub Bartosz. Przed meczem podkreślał: - Muszę zagrać tak, by nie przeszkadzać drużynie, tylko pomóc. Kompleksów nie mam.

Zadania nie miał łatwego, bo musiał radzić sobie z Karolem Mackiewiczem, ale wyszedł z tego obronną ręka.

Z kolei ci piłkarze, którzy przedłużyli kontrakt pokazali, że bezsprzecznie na to zasługują. W związku z pauzą Bobana Jovicia i Arkadiusza Głowackiego w obronie szkoleniowiec musiał kombinować, ale w ataku miał kłopoty bogactwa. W 25. min okazało się, że dobrze wybrał. Po kontrze wyprowadzonej przez Boguskiego, Patryk Małecki podał idealnie na głowę Brożka i było 1:0. To 131. gol napastnika w ekstraklasie. Do pierwszej dziesiątki piłkarzy, którzy strzelili ponad sto goli brakuje mu jeszcze trzech trafień. Gdy schodził z boiska, pożegnała go owacja na stojąco.

Trener Wdowczyk powtarza, że polskie kluby wolą atakować, bo gorzej czują się w defensywie. Wiśle udało się jednak wyjść obronną ręką, gdy to goście wyprowadzili kontrę. Czterech piłkarzy Jagiellonii miało przed sobą tylko Macieja Sadloka i bramkarza, ale Michał Miśkiewicz znakomicie odbił strzał Przemysława Frankowskiego.

Po przerwie zaatakowali goście, ale znów dobrze bronił Miśkiewicz, a Łukasz Burliga chyba nie chciał skrzywdzić byłych kolegów, bo z ok. 10 m kopnął wysoko nad bramką.

Jeszcze w pierwszej połowie arbiter główny doznał kontuzji i zastąpił go sędzia techniczny. Jak się okazało nie była to dobra zmiana. W 60. min Bartłomiej Drągowski sfaulował Brożka w polu karnym, ale Tomasz Wajda przewinienia nie zobaczył. To rozsierdziło szkoleniowca Wisły, a także Marcina Broniszewskiego. Wdowczyka uspokajał sędzia, a asystenta odciągnęli m.in. Paweł Primel, trener bramkarzy. Później kolejne decyzje arbitra wzbudzały ogromne emocje na ławce rezerwowych i trybunach.

Zobacz wideo

Najlepsi Polacy w europejskich pucharach. Krychowiak ma szanse na powtórzenie wyczynu Bońka! [RANKING]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.