24-latek w tej rundzie zasłynął znakomitym występem w niedawnym meczu z Lechem Poznań, a także kuriozalnym błędem w marcowym starciu z Ruchem Chorzów. Wtedy nie zrozumiał się z jednym z kolegów i w teoretycznie łatwej sytuacji musiał uciec się do faulu, którego konsekwencją była czerwona kartka i rzut karny zamieniony przez Patryka Lipskiego na bramkę. Portowcy przegrali wtedy z Ruchem 2:3, choć do momentu feralnego zagrania prowadzili 2:1.
Słowik za kiks z Ruchem pokutował prawie dwa miesiące i z ławki rezerwowych oglądał poczynania swojego konkurenta, Dawida Kudły. Czesław Michniewicz przywrócił go jednak do łask na mecz z Lechem i była to bardzo dobra decyzja, ponieważ 24-latek był jednym z architektów zwycięstwa 1:0. W Gliwicach Słowik czystego konta już nie zachował, ale przy żadnej bramce nie mógł zbyt wiele zrobić.
W drugiej połowie zapachniało jednak małym deja vu ze spotkania z Ruchem. Bramkarz Pogoni uwikłał się w drybling z nacierającym na niego napastnikiem Piasta.
- To była jednak nieco inna sytuacja, niż ta poprzednia - mówi Michniewicz. - Bramkarzom zdarzają się takie zagrania, ale granica błędu jest niewielka. Jak się uda to jest aplauz z trybun, jeśli nie - to robisz z siebie pośmiewisko. Nie chciałbym, żeby bramkarz w ten sposób ryzykował.
Słowik ryzyko podjął faktycznie duże, ale tym razem za interwencję należą mu się jednak pochwały.
- Miał niewiele czasu. Mógł albo spróbować od razu wybić piłkę albo kiwać rywala. Zdecydował się na drugą opcję - ocenia trener. - Nie chciałbym, żeby w przyszłości zachowywał się podobnie, ponieważ kosztuje mnie to dużo zdrowia. Na szczęście tym razem się udało.
Do końca sezonu pozostały trzy spotkania. Pogoń mimo porażki z Piastem wciąż może marzyć o zajęciu miejsca na podium, a dzięki poniedziałkowemu zwycięstwu Legii Warszawa w finale Pucharu Polski, czwarta lokata także pozwoli zagrać w kwalifikacjach do Ligi Europy. Kluczowe będą dwa spotkania przy Twardowskiego, z bezpośrednimi rywalami w walce o trzecią pozycję. Najpierw do Szczecina przyjedzie Zagłębie Lubin (niedziela), a potem Cracovia (środa).
- Przed nami trzy mecze. Razem jeszcze wiele możemy zdziałać - mówi Jakub Słowik.