Pogoń przegrywa w Gliwicach i spada na piąte miejsce

Pogoń nie była w stanie nawiązać do dobrej postawy z ostatniego spotkania z Lechem Poznań (1:0) i przegrała na wyjeździe z Piastem Gliwice 1:2.

Portowcy do meczu przystępowali z nożem na gardle. Wcześniej Zagłębie Lubin nieoczekiwanie pokonało 2:0 Legię Warszawa, a Cracovia wygrała z Ruchem Chorzów (1:0). Jeśli szczecinianie chcieli wrócić na trzecie miejsce, musieli zgarnąć komplet punktów. Czesław Michniewicz zdecydował się więc na ofensywny wariant i od początku posłał do boju dwójkę napastników (Wladimer Dwaliszwili, Łukasz Zwoliński). W stosunku do meczu z Lechem Poznań, w składzie nastąpiła tylko jedna, wymuszona zmiana. "Wykartkowanego" Jakuba Czerwińskiego zastąpił powracający po kontuzji Jarosław Fojut.

Obrona nie dojechała

Jak się jednak okazało, Fojut nie był jeszcze w pełnej dyspozycji. Stoper Pogoni już w 9. minucie był jednym z głównych winowajców szybko straconej bramki. Gospodarze przeprowadzili bardzo ładną akcję, wymienili kilka podań, a całość podcinką zwieńczył Sasa Zivec i Piast wyszedł na prowadzenie. Portowcy byli zepchnięci do defensywy, ale golem odpowiedzieli nadspodziewanie szybko. Już po kwadransie było 1:1. Rafał Murawski jakimś cudem zabrał piłkę spod nóg rywala i wślizgiem zagrał ją do Dwaliszwilego. Gruzin podniósł głowę i przymierzył sprzed pola karnego tak precyzyjnie, że Jakub Szmatuła nawet nie drgnął.

Stracony gol nie zaburzył jednak planu Piasta, który nadal nacierał. Defensywa Pogoni była zagubiona, a kibicom ze Szczecina co chwilę mocniej biły serca. Gliwiczanie swego dopięli w 34. minucie. Patrik Mraz precyzyjnie dośrodkował w pole karne, a tam do siatki trafił Martin Nespor. Stadion znowu oszalał, a spiker efektowną akcję skwitował stwierdzeniem, że przyszła pora na Nespora. Pogoń przycisnęła w samej końcówce i mogła nawet wyrównać. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i sporym zamieszaniu, Szmatuła instynktownie obronił strzał z najbliższej odległości.

Zmiany nie pomogły

W drugiej połowie Michniewicz dodatkowo wzmocnił ofensywę i posłał do boju Dawida Korta oraz Marcina Listkowskiego. Młode wilki ze Szczecina niespecjalne były jednak w stanie odmienić obraz spotkania. Piast nie atakował już z taką determinacją i choć portowcy mieli na boisku więcej miejsca, to rzadko kiedy potrafili poważniej zagrozić bramce gospodarzy.

Druga połowa generalnie stała na znacznie słabszym poziomie i nie dostarczyła tak wielu emocji jak pierwsze trzy kwadranse. Gorąco zrobiło się po raz pierwszy dopiero w 59. minucie, kiedy po starciu dwóch strzelców (Dwaliszwilego i Nespora), na murawie doszło do małej szamotaniny i wymiany zdań. Potem piłkarze obu drużyn przebudzili się dopiero w samej końcówce. Najpierw znakomitą okazję dla Piasta zmarnował Bartosz Szeliga, a w doliczonym czasie gry w poprzeczkę trafił Rafał Murawski. Piast niewielkim nakładem sił dowiózł więc wypracowane w pierwszej połowie prowadzenie i zrównał się w tabeli z pierwszą Legią Warszawa. Pogoń spadła natomiast na piątą pozycję. Teraz rozegra dwa mecze u siebie. Najpierw z Zagłębiem Lubin (niedziela), a potem z Cracovią (środa).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.