Ruch Chorzów. Waldemar Fornalik ostro o reformie Ekstraklasy. "Nikt nas nie pytał"

Ruch Chorzów dzięki podziałowi ekstraklasy na lepszą i gorszą ósemkę jest już pewny utrzymania w elicie. Trener Waldemar Fornalik podkreśla jednak, że dogrywanie siedmiu dodatkowych spotkań po zakończeniu sezonu zasadniczego zupełnie mu się nie podoba.

Ekskluzywne materiały i ciekawostki o Ruchu Chorzów na Facebooku >>

Ekstraklasa rozgrywa trzeci sezon po wprowadzeniu reformy zakładającej dzielenie punktów i rozgrywanie siedmiu dodatkowych spotkań w grupach. W tym czasie Ruch dwa razy walczył w grupie mistrzowskiej, a raz o utrzymanie.

Teraz niebiescy rywalizują w lepszej ósemce, więc cel na ten sezon zrealizowali. - Cel rzeczywiście został osiągnięty, ale to nie oznacza, że zaczęliśmy kalkulować. Po podziale punktów różnice nie są duże. Nawet mała seria zwycięstw. Powiedzmy dwa wygrane mecze mogą sprawić, że będziemy blisko czołówki. Tyle, że mówić i planować można dużo, a na boisku trzeba to po prostu zrobić. Jesteśmy zaangażowani tak, jak zawsze. Liczą się tylko trzy punkty - zapewnia Tomasz Podgórski, pomocnik zespołu z Cichej.

Podział punktów wiele osób irytuje. Nie może się z nim pogodzić także Fornalik. - Przez to dzielenie w ciągu siedmiu meczów można roztrwonić to na co się tak ciężko pracowało przez cały sezon. Spójrzmy na Podbeskidzie Bielsko-Biała. Po sezonie zasadniczym bielszczanie mieli 12 punktów przewagi nad ostatnim Górnikiem Zabrze. Dziś te klubu są już w tabeli bardzo blisko siebie. Wszystko jest jeszcze możliwe.

To w ogóle nie idzie z duchem sportu. Jestem przeciwny tej reformie. Jest zła. Paradoksem trudnym do zaakceptowania jest również fakt, że przed wprowadzeniem reformy nikt nie zapytał o zdanie trenerów. Nie mieliśmy nawet szans, żeby porozmawiać o plusach i minusach takiego rozwiązania - mówi szkoleniowiec.

Trener Ruchu wytyka jeszcze jedną słabość reformy. Chodzi o kartki. W najbliższym meczu z Ruchu z Cracovią nie zagra Rafał Grodzicki. To drugi mecz pauzy stopera Ruchu, który nie wybiega na boisko z powodu nadmiaru żółtych kartek, jakimi był karany w sezonie zasadniczym.

- Warto zastanowić się nad tym czy licznik kartkowicza nie powinien się zerować po zakończeniu rundy zasadniczej. Grodzicki dostał w rundzie finałowej jedną kartkę, ale ta zadecydowała o tym, że nie zagra w dwóch meczach. To dużo. Szczególnie, gdy pamięta się o tym, że gramy dodatkowo tylko siedem spotkań.

Oczywiste, że jeżeli zawodnik dostałby kartkę w ostatnim meczu sezonu zasadniczego, to ta mogłaby skutkować absencją w finałowej rundzie. W innym wypadku kartki powinno się liczyć od nowa. Tak jak to jest chociażby podczas turniejów o mistrzostwo świata, gdy kartki z fazy grupowej nie są zliczane w dalszej fazie mundialu - zaznacza Fornalik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.