Hokejowe MŚ Katowice 2016. Polska przegrywa z Włochami. Koszmar sprzed roku powrócił

Fatalnie rozpoczęły się dla Polaków hokejowe mistrzostwa świata w katowickim Spodku. Walki nie brakowało, ale skuteczności już tak i dlatego komplet punktów zdobyli wyrachowani Włosi.

ŚLĄSK.SPORT.PL w mocno nieoficjalnej wersji. Dołącz do nas na Facebooku >>

W Katowicach rozpoczął się turniej, który ma być przełomem dla polskiego hokeja. Celem jest awans do elity, ale przede wszystkim odbudowa pozycji, którą ta gra zajmowała w naszym kraju jeszcze w latach 80. minionego wieku. Wtedy występy w elicie i udział w igrzyskach olimpijskich był normą, a nie wyczekiwaną niespodzianką.

Przed rozpoczęciem rywalizacji w Spodku jak mantrę powtarzano, że 40lat temu w Katowicach doszło do hokejowego cudu i biało-czerwoni ograli Związek Radziecki. Tyle że tamten cud miał też i gorzki smak, bo na koniec turnieju Polska pożegnała hokejową grupę A, do której dziś aspiruje.

Śląscy kibice kochają hokej, ale na inaugurację Spodek nie wypełnił się pod sufit. Sporo wolnych miejsc zostało szczególnie przy bandach okalających lodowisko, co dobrze było widać w transmitującej mecz telewizji.

Włosi to nie jest zespół, który ma być dla naszej drużyny najpoważniejszym konkurentem w walce o awans. Taką rolę rezerwuje się dla Słoweńców i Austriaków. Wygrana była więc obowiązkiem i zapowiedzią emocji, które mają czekać kibiców w dalszej fazie turnieju.

Tyle że Włosi też mają swoje ambicje. Utarli nam nosa już rok temu, gdy podczas mistrzostw w Krakowie - również w pierwszym meczu turnieju - ograli Polskę 2:1. W Spodku też zaczęli spotkanie lepiej. Konsekwentnie w obronie i z pomysłem w ataku. Naszym brakowało błysku i jakości. Nie było naporu, walki na bandach, tylko co najwyżej pojedyncze szarże.

Po strzale Thomasa Larkina i trąceniu przez Joachima Ramosera guma zatrzymała się jeszcze na słupku bramki Przemysława Odrobnego. Niedługo potem Ramoser był już bardziej dokładny. Środkowy drugiego ataku wykorzystał dokładne podanie Markusa Gandera i wyprowadził Włochów na prowadzenie.

W pierwszej tercji Polacy oddali ledwie siedem strzałów, z czego może dwa kryły w sobie zalążek gola. W drugich 20 minutach było na szczęście znacznie lepiej. Biało-czerwoni w końcu przycisnęli rywala, a w okresie gry w przewadze doprowadzili do wyrównania. Tomasz Malasiński zmienił wtedy kierunek lotu krążka po strzale Pawła Droni.

Kibice wstali z miejsc, Polacy ruszyli jeszcze mocniej i... zapomnieli o obronie. Po stracie krążka w tercji obronnej Włochów rywale wyprowadzili kontrę, którą szkolnym, mierzonym strzałem po lodzie zakończył Luca Frigo. Odrobny na pewno mógł się wtedy zachować lepiej...

"Jesteście lepsi" - śpiewali polscy kibice, a zawodnicy trenera Jacka Płachty w ostatniej tercji rzucili się do odrabiania strat. Okazji nie brakowało. Włoskiego bramkarza najmocniej nękali Krystian Dziubiński i Krzysztof Zapała, ale krążek nie chciał wpaść do bramki. Nie opłaciło się również ryzyko z wycofaniem bramkarza. To właśnie wtedy, trzy sekundy przed końcem, Włosi ustalili wynik spotkania, strzelając do pustej bramki.

W niedzielę Polacy zagrają z Koreą. Początek meczu o godzinie 16.30.

Włochy - Polska 3:1 (1:0, 1:1, 1:0)

Bramki: 1:0 Ramoser - Gander (13.), 1:1 Malasiński - Dronia - Zapała (31.), 2:1 Frigo - D. Kostner (37.), 3:1 Larkin (60.)

Włochy: Bernard; McMonagle - Egger, Insam - A.Bernard - Frigo; Trivellato - Larkin, Scandella - Andergassen - Tudin; Hofer - Helfer, Gander - Traversa - Ramoser; Zanatta - Marchetti, Magnabosco Aguirre - D. Kostner - S. Kostner.

Polska: Odrobny; Dronia - Bychawski, Zapała - Malasiński - Kolusz; Pociecha - Bryk, Chmielewski - Pasiut - Łopuski; Wajda - Kotlorz, Wronka - Dziubiński - Bepierszcz; Kruczek, Bagiński - Urbanowicz - Galant.

Kary: 6- 12.

Widzów: 8 000.

ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwuj już teraz >>

Więcej o: