Sędziowie z Wielkopolski na cenzurowanym. Konflikt między Kolegium Sędziów a arbitrami [TYLKO U NAS]

Od siedmiu lat meczów ekstraklasy nie prowadził żaden sędzia z Wielkopolski. Od miesięcy trwa konflikt Kolegium Sędziów Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej z najlepszymi arbitrami, którzy mogliby te mecze prowadzić. Ci twierdzą, że są wulgarnie obrażani i bezzasadnie karani. Kolegium Sędziów WZPN uważa, że to marginalny problem

Latem zeszłego roku na biurko Ryszarda Dolaty, przewodniczącego Kolegium Sędziów WZPN, trafił list podpisany przez siedmiu najlepszych sędziów z Wielkopolski. Arbitrzy zrzekają się w nim działalności w pracach Komisji Szkoleniowej i skarżą się na funkcjonowanie tego kluczowego dla kolegium organu. Sędziowie uważają, że są źle traktowani przez swojego przełożonego Piotra Gidaszewskiego. List miał dla nich przykre konsekwencje. Niektórzy z sędziów zostali po tej skardze zdegradowani.

Wielkopolska od siedmiu lat nie miała na stałe arbitra w ekstraklasie. Wielkopolanie sędziują co najwyżej spotkania pierwszo- i drugoligowe. Ten konflikt poważnie hamuje starania o choćby jednego sędziego głównego w ekstraklasie.

List wywołał kary

Skarżący się na działalność Kolegium Sędziów arbitrzy mówią, że spór to efekt konfrontacyjnego, a wręcz dyktatorskiego stylu zarządzania przewodniczącego kolegium Ryszarda Dolaty i wiceprzewodniczącego Łukasza Mowlika. Trzecią osobą, do której arbitrzy mają pretensje, jest Piotr Gidaszewski, szef Komisji Szkoleniowej, a do niedawna także tzw. obsadowy, czyli decydujący o obsadzie sędziowskiej meczów. Przez lata nieformalnie współpracował on z Komisją, aż sędziowie postawili warunek - albo Gidaszewski będzie oficjalnie szefem szkolenia, albo przestanie wtrącać się w jego prace. - Uznał, że chcieliśmy go w ten sposób wyrzucić z organizacji. A tak nie było. Miał do nas żal, z czasem zaczął nas obrażać - tłumaczą arbitrzy zamieszani w spór. Chcą pozostać anonimowi.

Latem zeszłego roku na ręce Dolaty trafił wspomniany list podpisany przez wszystkich sędziów szczebla centralnego z okręgu poznańskiego. Arbitrzy proszą w nim o nieuwzględnianie ich w składzie Komisji Szkoleniowej na nowy sezon. A przecież Komisja Szkoleniowa to jeden z głównych organów życia sędziowskiego.

W liście czytamy: "(...) spotykaliśmy się co krok z nieuzasadnioną krytyką oraz marginalizowaniem naszych starań. Uważamy, że przyczyną licznych nieporozumień jest osoba Pana Piotra Gidaszewskiego, przewodniczącego KS WZPN. Naszym zdaniem przyczyniał się on do dzielenia naszego środowiska, wprowadzając złą atmosferę, negatywnie wypowiadał się na nasz temat, obrażał w sposób wulgarny przy innych sędziach, przedkładając swoje prywatne ambicje ponad dobro naszej organizacji".

Dolata komentuje: - Dostałem na biurko list od "elity", bo oni sami tak się nazwali. Zrzekali się w nim z wszelkiej działalność w organizacji. Pomyślałem, że trudno, poradzimy sobie bez nich. To doświadczeni sędziowie, ale do zastąpienia.

Sędziowie szczebla centralnego byli jednak potrzebni Gidaszewskiemu. Ten jesienią poprosił ich, by poprowadzili kilka wykładów szkoleniowych dla młodszych kolegów. Ci bez problemu się zgodzili.

Niedługo po złożeniu listu dwaj jego autorzy (Łukasz Araszkiewicz i Maciej Cebulski) zostali zdegradowani o jedną klasę rozgrywkową. Dolata zarzeka się jednak, że to bez związku i nie on podejmuje decyzje o spadkach i awansach, a prezydium. Prezydium jednak również dotknęły zmiany. Z jego składu został usunięty Piotr Idzik, który też podpisał list.

Sędziowie, którzy napisali ten list, dodają: - Dostaliśmy od władz nieoficjalny zakaz sędziowania sparingów. Odsunięto nas od przygotowań. Niektórzy z nas pojechali nieprzygotowani na pierwsze mecze I ligi i Pucharu Polski. Obyło się bez błędów, ale to zachowanie nie tylko niesprawiedliwe wobec nas, ale i wobec kibiców, piłkarzy i działaczy, których spotkania prowadziliśmy - mówią. Dolata mówi, że nie ma takiej możliwości, by sędziowie byli nieprzygotowani do rundy.

Sprawa amatorskich lig

Jednym z sygnatariuszy listu był Szymon Lizak, czołowy wielkopolski sędzia. W ostatnich latach jako jeden z niewielu arbitrów z Poznania i okolic prowadził zawody I ligi, otarł się też o ekstraklasę jako sędzia techniczny.

Jesienią zeszłego roku dostał wezwanie na Wydział Dyscypliny w nieco kuriozalnej sprawie. Chodziło o prowadzenie meczów amatorskiej ligi współorganizowanej przez Lecha Poznań.

W Kolegium Sędziów obowiązuje bowiem zasada, że każde takie zawody do sędziowania - poza oficjalnymi, organizowanymi przez PZPN - muszą być zgłaszane obsadowemu i mogą być prowadzone dopiero po uiszczeniu określonej kwoty w kasie KS WZPN. Lizak porozumiał się jednak z ówczesnym obsadowym Tomaszem Nowickim (on też podpisał list), że nie będzie zgłaszał każdego kolejnego meczu amatorskiej ligi, ale jednorazowo ją jako całość. Nowicki poświadczył to pisemnie przed Wydziałem Dyscypliny i niedługo później został odsunięty ze stanowiska referenta ds. obsady, a tymczasowo zastąpił go Piotr Gidaszewski. - Nie dogadywaliśmy się z Nowickim. Nie widziałem już sensu tej współpracy. Obsadowy powinien być osobą, z którą przewodniczący Kolegium Sędziów ma świetny kontakt, a tutaj tak nie było - tłumaczy się Dolata.

Zamieszanie wokół Lech Cup

W grudniu Lech Poznań organizował swój sztandarowy turniej dla dzieci do lat 12 - Lech Cup. Do hali Arena zjechały światowe marki - Chelsea, Bayern czy Schalke. Klub chciał mieć też najlepszą możliwą obsadę sędziowską. Wystąpił do centrali sędziowskiej o zgodę na poprowadzenie turnieju przez czterech czołowych sędziów szczebla centralnego - Piotra Idzika, Szymona Lizaka, Łukasza Araszkiewicza i Kamila Waskowskiego. Władze z Warszawy wyraziły zgodę na ich udział w turnieju. Sprzeciwiło się jednak wielkopolskie Kolegium Sędziów. W sprawę zaangażował się zarówno prezes klubu Karol Klimczak oraz prezes WZPN Stefan Antkowiak. Stanęło na tym, że Araszkiewicz i Lizak ostatecznie poprowadzili turniej. W Arenie odwiedził ich jednak Piotr Gidaszewski, który zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji. - Wyznaczyliśmy na Lech Cup czterech innych sędziów. Zaproponowaliśmy młodych chłopaków, którzy na pewno dobrze poradziliby sobie na takim turnieju młodzieżowym. Lech z kolei próbował to obejść i zwrócił się do władz w Warszawie. Nie możemy pozwolić na to, by ktoś wystawiał naszych sędziów na swój turniej bez naszej zgody - oburza się Dolata.

Sprawa zakończyła się wezwaniem na Wydział Dyscypliny Lizaka i Araszkiewicza. Ten uznał ich za winnych złamania procedur, ale odstąpił jednak od wymierzenia kary. Łącznie Lizakowi i Araszkiewiczowi na wniosek władz założono aż osiemnaście spraw przed Wydziałem Dyscypliny.

"To tylko 0,1 procent"

Związek uważa, że problem konfliktu z sędziami nie jest sprawą istotną, gdyż dotyczy bardzo małej grupki osób. - U nas jest około 700 sędziów, więc tych siedmiu arbitrów, o których mówimy, to zaledwie 0,1 proc. całości osób, którymi zarządzam. Uważam, że nie mogę traktować ich na specjalnych prawach i nigdy tak nie będzie. Jasne, to sędziowie szczebla centralnego, ale to niewiele zmienia - twierdzi Dolata.

- Domagamy się właśnie równego traktowania - słyszymy od jednego z tych siedmiu. Zimą dwóch z nich (Lizak i Araszkiewicz) zostało odsuniętych od przygotowań do rundy wiosennej. Araszkiewicza zdegradowano o dwie klasy. Toczą się wobec nich bowiem kolejne postępowania przed Wydziałem Dyscypliny. Chodzi o prowadzenie sparingów bez zgody obsadowego. - Nie możemy pozwolić na taką samowolę - słyszymy w KS WZPN. - Zgłaszaliśmy kolegium sparingi, które mieliśmy poprowadzić, m.in. Lecha Poznań, ale dostawaliśmy odmowy. Nigdy nie było uzasadnienia - mówią sędziowie. Dolata odpowiada, że Araszkiewicz i Lizak dostawali odmowy właśnie dlatego, że toczyło się wobec nich postępowanie ws. Lech Cup.

Więcej o: