BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS
W sobotę rozegrano spotkania ostatniej kolejki rundy zasadniczej w ekstraklasie. Jagiellonia zmierzyła się na wyjeździe z wiceliderem - Piastem Gliwice. Białostoczanie przed tym starciem mieli jeszcze cień szansy na awans do czołowej ósemki i grę w dodatkowej części sezonu w grupie mistrzowskiej. Podopieczni trenera Michała Probierza musieli przede wszystkim wygrać, a ponadto liczyć na korzystne wyniki kilku innych konfrontacji. Identyczna sytuacja była przed dwoma laty. Wówczas też Jagiellonia w ostatniej kolejce grała z Piastem i potrzebowała zwycięstwa oraz dobrych wyników w innych pojedynkach, aby być w czołowej ósemce. Wtedy białostoczanie nie spełnili podstawowego założenia. Zamiast wygranej był remis i chociaż inne wyniki ułożyły się po myśli Jagiellonii, to trzeba było następnie grać w grupie spadkowej. W sobotę była powtórka. W innych konfrontacjach padły rezultaty korzystne dla drużyny z Białegostoku, ale ona sama nie zrobiła najważniejszego. Jagiellonia przegrała 0:2.
- Z własnej winy i po własnych błędach wyłączyliśmy się z walki o górną ósemkę - przyznaje Rafał Grzyb, kapitan Jagiellonii, która w obecnym sezonie ma ogromny problem z grą w defensywie. Obojętnie w jakim zestawieniu gra linia obronna, można się spodziewać tego, że monolitem ona nie będzie i będą stracone bramki. Tak też było w Gliwicach. Niby białostoczanie grali nieźle, ale ponownie zdarzył się błąd, który bezlitośnie wykorzystali rywale. W 37. minucie Hebert zagrał piłkę za plecy obrońców. Wydawało się, że niebezpieczeństwo zażegna Igors Tarasovs. Obrońca Jagiellonii miał bliżej do piłki niż Bartosz Szeliga, mógł też przyblokować zawodnika Piasta. Nic z tego. Szeliga z łatwością poradził sobie z defensorem drużyny z Białegostoku i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
- Igors nie ma prawa popełnić takiego błędu. Rzadko krytykuję piłkarzy i nie chcę zrobić z niego winnego tej porażki, ale jeśli gramy naprawdę dobry mecz, umiemy się utrzymać przy piłce, stworzyć zagrożenie pod bramką rywala, a jedno wybicie powoduje, że przegrywamy, to z pewnością jest to bolesne - stwierdza trener Michał Probierz, którego zespół w kolejnym spotkaniu miał też problem w ofensywie. Przed tygodniem w starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała białostoczanie oddali 23 strzały (11 celnych) i nie zdobyli choćby jednej bramki. W Gliwicach było 18 uderzeń (9 celnych) i ponownie nie przyniosło to ani jednego gola.
- Coś się zacięło. Nie mam pojęcia, co się dzieje, coś się zablokowało i trzeba czekać, aż się odblokuje - kręci głową Karol Mackiewicz.
Białostoczanie w drugiej części spotkania stracili jeszcze jedną bramkę i ostatecznie przegrali 0:2.
- Boli to, że inne wyniki się dla nas dobrze ułożyły i mogliśmy awansować do ósemki. Ale analizując to wszystko, w ostatnim czasie zbyt łatwo tracimy bramki i nie zasłużyliśmy na grupę mistrzowską - przyznaje Michał Probierz.
Przed meczem z Piastem pojawiały się informacje, że w przypadku porażki może to być ostatni pojedynek Michała Probierza w roli trenera drużyny z Białegostoku. Po spotkaniu szkoleniowiec zapytany o swoją przyszłość i poprowadzenie drużyny w rundzie finałowej odpowiedział: - Jak ktoś uzna, że nie, to mnie zwolni. Takie jest życie trenera.
- Trener ma kontrakt i zostaje. Przygotowujemy się do następnego meczu - oświadcza jednak Cezary Kulesza, prezes i jeden z właścicieli Jagiellonii.
Ten następny mecz będzie już w grupie spadkowej. Białostoczanie zmierzą się w niej kolejno z: Górnikiem Łęczna (dom), Śląskiem Wrocław (wyjazd), Górnikiem Zabrze (dom), Ruchem Chorzów/Podbeskidziem Bielsko-Biała [która to będzie z drużyn, zależy od decyzji Trybunału Arbitrażowego przy PKOl w sprawie Lechii Gdańsk] (dom), Wisłą Kraków (wyjazd), Termalicą Nieciecza (dom), Koroną Kielce (wyjazd).
Tabela grupy spadkowej po podziale punktów wygląda następująco:
Białostoczanie mają zaledwie dwa punkty przewagi nad drużyną z Łęcznej, która zajmuje miejsce spadkowe. Niedzielny mecz w Białymstoku z Górnikiem będzie więc niezwykle ważny.
- To będzie mecz o sześć punktów, o utrzymanie. W razie porażki zostaniemy czerwoną latarnią - mówi Cezary Kulesza.
- Każdy mecz będzie z ostrzem na gardle. Jedno zwycięstwo winduje w górę, porażka sprowadza w dół. Wierzę jednak głęboko w to, że utrzymamy się spokojnie - kończy Rafał Grzyb.