Lech Poznań po awansie do finału Pucharu Polski. "Musimy grać lepiej"

- Żeby coś osiągnąć w tym sezonie, musimy grać lepiej, bo to, co jest teraz, może nam nie wystarczyć - przyznaje kapitan Lecha Poznań Łukasz Trałka po awansie Kolejorza do finału Pucharu Polski.

Po wygranej 1:0 w Poznaniu i remisie 1:1 z Zagłębiem w Sosnowcu Kolejorz jest w finale Pucharu Polski. 2 maja zagra w nim z Legią Warszawa. Niestety, sposób, w jaki stołeczny zespół rozprawił się ostatnio z poznaniakami i ich gra w ostatnich tygodniach, nie wróżą dobrze przed występem na Stadionie Narodowym.

- Wiemy, że Legia jest ostatnio w bardzo dobrej formie, ale wydaje mi się, że my też zaczynamy się powoli odbudowywać. Myślę, że w weekend z Łęczną będzie już dużo lepiej - uważa pomocnik Karol Linetty. - Dotychczas brakowało nam takiego impulsu, jakim teraz może być awans do finału Pucharu Polski. Walczyliśmy, staraliśmy się, ale nie mogliśmy zdobyć bramki. Myślę, że teraz pewność siebie wróci i będzie nam się grało lepiej.

Powrót do składu reprezentanta Polski po wyleczeniu kontuzji żebra to jeden z niewielu plusów wyjazdu do Sosnowca. Lech najadł się tam trochę strachu, gdy gospodarze, wspierani przez żywiołową i pełną nadziei widownię, nacierali na poznańską bramkę. W sumie jednak awansował do finału dość bezpiecznie, choć bez fajerwerków. - Nie miałem w tym meczu ani jednego momentu zawahania czy obawy, że coś złego może nam się stać, mimo że Zagłębie zagrało dobry mecz - przyznaje kapitan Lecha Poznań Łukasz Trałka.

Sytuacja w pucharze na pewno jest lepsza niż przed rokiem, gdy lechici w półfinale najedli się wstydu i strachu w starciu z Błękitnymi Stargard. W porównaniu z tamtym rewanżowym dreszczowcem, ten z Sosnowca był nudny jak telenowela. Nie zmienia to jednak wrażenia, że zespół Jana Urbana do finału doczłapał, co jest kolejnym potwierdzeniem, że z Lechem nie dzieje się dobrze. - Nie był to jakiś dobry mecz w naszym wykonaniu, absolutnie. Dobrze, że strzeliliśmy gola jako pierwsi, bo wtedy było już "pozamiatane" - mówi Łukasz Trałka. - Dla gospodarzy to był historyczny mecz: był pełny stadion, dawali z siebie maksa. Te pojedynki z reguły tak wyglądają. Niby człowiek wie, czego się spodziewać, a potem wychodzisz na boisko i sytuacja się powtarza. Nie gra się łatwo, ale nie chcę nas negatywnie oceniać. Awansowaliśmy do finału, taki mieliśmy cel i go osiągnęliśmy.

Niepokojące jest to, że Lech już w meczu ze Śląskiem oszczędzał piłkarzy na występ w Sosnowcu. Przeciwko Zagłębiu zagrali wszyscy najlepsi piłkarze, z wyjątkiem kontuzjowanego Szymona Pawłowskiego. Mocy i umiejętności starczyło na wyszarpany remis z pierwszoligowcem. - Wiem, że chcielibyście, żebyśmy awansowali w nie wiadomo jakim stylu, my też chcielibyśmy grać dobrze i wygrywać. Awans nas broni, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że musimy grać lepiej - mówi kapitan Kolejorza i dodaje: - Chcieliśmy awansować, to było najważniejsze. Gdybyśmy dołożyli do tego zwycięstwo w dobrym stylu, to na pewno bardziej by nas to cieszyło.

Przed rokiem podwaliny po późniejszy marsz po mistrzostwo położyła marcowa wygrana z Legią Warszawa. Teraz Lech przegrał bezpośredni pojedynek i chyba nadal się po tym nie pozbierał. Co musi się stać, by teraz poznaniacy odrodzili się, uratowali sezon i zakwalifikowali się do europejskich pucharów? - Rok temu to przyszło nagle: złapaliśmy formę i poszliśmy za ciosem do końca. Teraz czekamy na jakiś impuls. Czy da go pojedynczy zawodnik, czy cała drużyna zacznie spisywać się lepiej? Nie wiem. Ale to jest ten decydujący moment sezonu, gdy gra się o puchary czy to poprzez ligę, czy w finale Pucharu Polski. Żeby coś osiągnąć, musimy grać lepiej, bo to, co jest teraz, może nie wystarczyć - podkreśla Łukasz Trałka.

Zobacz wideo

Partnerki piłkarzy na rozgrzewkę przed Lech - Legia [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.