We wtorek po południu Łukowski z Koną po treningu szli na parking przy klubowym budynku, żeby odjechać do domów.
Z tyłu jechało auto prowadzone przez kobietę. Według nieoficjalnych informacji kierująca odwróciła się do dzieci siedzących na tylnim siedzeniu. Skręciła machinalnie i zjechała na pas dla pieszych. Do tego w panice nacisnęła na gaz, zamiast na hamulec.
Łukowski z Koną zostali uderzeni w plecy. Odwieziono ich do szpitala.
- Tomografia i rezonans nie wykazały na szczęście żadnych wewnętrznych obrażeń ani złamań. Są już w domach - mówi Daria Kosmal, rzecznik prasowy WKS Zawisza.
Pamiątką po wypadku jest zniszczony szlaban przy wjeździe do klubu.