Jacek Kiełb wygraną nad Lechem mógł tylko obejrzeć w telewizji. Rumak nie znalazł dla skrzydłowego miejsca w meczowej osiemnastce. - To był dla mnie swego rodzaju bodziec. Wiadomo - skoro trener zostawił mnie we Wrocławiu, to na pewno czegoś brakuje w mojej grze - mówi Kiełb.
I dodaje: - Na treningach muszę jeszcze bardziej udowadniać swoją przydatność, by na następnych meczach taka sytuacja się nie powtórzyła. Nie jestem człowiekiem, który będzie teraz narzekał. To nie w moim stylu. Ja będę zachrzaniał i nie spuszczę głowy. Przy takiej sytuacji człowiek jest zdenerwowany, ale nie ma obrażania, ono byłoby najgorsze.
Zamiast w piątek przeciwko Lechowi, skrzydłowy zagrał w sobotę przeciwko Polonii Stal Świdnica. Rezerwy Śląska wygrały trzecioligowy mecz aż 4:0, a Kiełb ustrzelił hat-tricka. - Tylko tak mogę się obronić. Muszę pracować więcej niż na 100%, a nie myśleć o tym, czy na Cracovii będę już w kadrze, czy nie. Jest zdrowa rywalizacja, a trener pokazuje, że każdego może nie zabrać. To sygnał, że zawsze trzeba dawać z siebie wszystko na treningu. Nie ma obrażania, należy gryźć trawę. Zresztą ja taki jestem, nie poddam się - mówi.
- Słyszałem już głosy, że skoro nie pojechałem do Poznania, to trzymałem kciuki za porażkę swojej drużyny. To kompletna bzdura, żeby tak w ogóle tak pomyśleć. Absolutnie taka myśl nie przeszła mi nigdy przez głowę, to niedorzeczność. Wiadomo, Lech to renomowana marka na polskim rynku, znana także w Europie. A my, będąc w strefie spadkowej, przyjeżdżamy do nich i wygrywamy. To bardzo ważne punkty, takie zwycięstwa budują zaufanie w szatni, zaufanie do sztabu, trenerów. Walczymy o pewne utrzymanie i ono na pewno będzie - komentuje Kiełb.
Czy Kiełb znajdzie się w meczowym składzie na kolejne spotkanie? Przekonamy się w sobotę.
Mecz Śląsk - Cracovia 9 kwietnia o godz. 18 we Wrocławiu. Relacja na żywo na wroclaw.sport.pl.