Górnik Zabrze. Grzegorz Kasprzik: Przyszłość nazywa się "utrzymanie Górnika" [ROZMOWA]

- Wiadomo, że gdyby nie podział ligi na dwie grupy, to już byśmy spadli, ale na nasze szczęście ten podział obowiązuje. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby się utrzymać - mówi Grzegorz Kasprzik, bramkarz Górnika Zabrze.

Czy Górnik Zabrze będzie piął się tabeli? Podyskutuj na Facebooku >>

W piątek Górnik Zabrze - za sprawą domowego pojedynku z Pogonią Szczecin - stanie przed kolejną szansą na pierwszą w tym roku ligową wygraną.

Kamil Kwaśniewski: Wasze cztery ostatnie mecze na Roosevelta to tylko dwa punkty i jedna zdobyta bramka. Nie rozpieszczacie swoich kibiców...

Grzegorz Kasprzik: - Na pewno. Mamy wspaniałych fanów, którzy zasługują na tę radość, jaką daje zwycięstwo. I naprawdę wierzę w to, że będziemy się z niego cieszyć już w piątek.

Pierwsza myśl, kiedy spogląda pan na ligową tabelę?

- Że nie wszystko jeszcze stracone. Wiadomo, że gdyby nie podział ligi na dwie grupy, to już byśmy spadli, ale na nasze szczęście ten podział obowiązuje. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby się utrzymać. Zostało w sumie dziewięć meczów, więc tych punktów do zdobycia jest jeszcze sporo. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale ona musi się poprawić. Górnik to wielki klub, nie powinien znajdować się w takim położeniu.

Gdzie szukać pozytywów?

- W pracy, którą wykonujemy. Bo pracujemy naprawdę dobrze. Ta karta musi się więc wreszcie odwrócić. A my możemy jej w tym pomóc.

Za ostatnie mecze chwaliliśmy pana i Bartosza Kopacza.

- Graliśmy razem jeszcze w Niecieczy. Pamiętam, że Bartek początki miał tam trudne, ale im częściej występował, tym wyglądał lepiej. W dużej mierze przyczynił się do awansu Termaliki do Ekstraklasy. Po powrocie do Górnika przez jakiś czas było podobnie. W jednym meczu dostał szansę, ale w drugim już nie wystąpił. A on jest jednym z tych, którzy aby pokazać swoje umiejętności, muszą otrzymać prawdziwą szansę.

Na początku wiosny to pan był z znacznie trudniejszej sytuacji. Nie zanosiło się na to, że Leszek Ojrzyński wstawi pana między słupki.

- Zawsze trzeba wierzyć, że ta karta się odwróci. Różnie przecież w życiu bywa. Zdarzają się trenerzy, którzy zmieniają bramkarza, bo coś im się w nocy przyśniło. Dlatego trzeba być gotowym, by w każdej chwili wskoczyć do gry.

Meczami z Lechią Gdańsk i Podbeskidziem Bielsko-Biała pokazał pan, że Kasprzik to wcale jeszcze nie zdarta płyta.

- Nie chcę siebie oceniać. Cieszę się, że wróciłem między słupki, ale cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby te dwa ostatnie mecze były zwycięskie. Mogliśmy zdobyć sześć punktów, a ugraliśmy dwa.

W czerwcu pana kontrakt z Górnikiem wygasa. Co dalej?

- W tym momencie przyszłość nazywa się "utrzymanie Górnika w Ekstraklasie". Co będzie później, to zastanowię się... później. Teraz nie ma sensu zaprzątać tym sobie głowy. Po prostu nie chcę gdybać. Jest zadanie do wykonania. Jak je wykonamy, to możemy rozmawiać o moim kontrakcie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA