Polska - Serbia 1:0. Udany jubileusz biało-czerwonych przy Bułgarskiej. Tylko ten doping...

W swoim piętnastym występie na stadionie przy Bułgarskiej w Poznaniu reprezentacja Polski pokonała towarzysko Serbię 1:0.

- Mam nadzieję, że w końcu zagram przy Bułgarskiej. Tyle tam przecież trenowałem - mówił przed meczem z Serbią Bartosz Salamon, były junior Kolejorza, a od lat zawodnik włoskich klubów. Gracz Cagliari wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Serbią, podobnie jak Łukasz Fabiański, który przygodę z piłką zaczynał w Wielkopolsce - m.in. w Mieszko Gniezno i rezerwach Lecha Poznań.

Największy entuzjazm na widowni spiker przed meczem wywołał odczytaniem nazwiska kapitana reprezentacji Polski, Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych napastników świata i najwybitniejszego obecnie z byłych lechitów. Na ławce rezerwowych usiadł Łukasz Teodorczyk, który jeszcze dwa lata temu strzelał gole dla Kolejorza. Do gry wszedł na niespełna 20 minut.

Po kontuzji Karola Linettego w kadrze nie ma żadnego gracza Lecha Poznań, było nie było wciąż mistrza Polski.

Być może to właśnie brak lechitów w reprezentacji sprawił, że na meczu z Serbią nie było kompletu publiczności (frekwencja 38 271 osób). Brakowało też atmosfery. Kto z przyzwyczajenia, w poszukiwaniu dopingu, spoglądał w stronę drugiej trybuny, czyli tzw. Kotła, mógł tam na początku meczu zauważyć transparent, który zdawał się tłumaczyć focha kibiców. "Chcieliśmy doping i oprawę, ale Zibi zje... sprawę" - napisali oni pod adresem prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. A że do zdzierania gardeł nie paliła się też reszta widowni, to otoczka pierwszego w tym roku meczu piłkarskiej kadry była mocno średnia.

Zmarznięci i zmoknięci po drodze na stadion kibice zerwali się do dopingu dopiero po niemrawym początku Polaków. Serbowie omal nie objęli prowadzenia, ale Łukasz Fabiański uratował zespół świetną paradą. Publika co jakiś czas zrywała się na chwilę, a potem jakby czekała na efekty głośnych, ale krótkich okrzyków. Na boisku jednak takich zrywów nie było. Od wspomnianego remisu z Irlandią kadra Nawałki przeszła ogromną przemianę, nawet w sparingach (jak choćby jesienią z Islandią) potrafiła swą grą podbijać kibicowskie serca.

Wreszcie w 28. minucie Jakub Błaszczykowski piłkę dostał - dość szczęśliwie, ale w jego strzale przypadku już nie było. Po pięknym uderzeniu Vladimir Stojković musiał wyjąć piłkę z siatki.

Serbowie, choć przywieźli do Poznania dobrych i bardzo dobrych piłkarzy, nie za bardzo wiedzieli, co zrobić z prowadzeniem Polaków. Potwierdziło się, że bałkański zespół jest w strzępach, a jego gracze niezdolni do twórczej współpracy na boisku.

Mecz na kilkanaście minut rozkręcił się po przerwie. Po polskiej stronie strzelali na bramkę Arkadiusz Milik (w słupek) i bardzo niecelnie Robert Lewandowski. W odpowiedzi rezerwowy bramkarz Wojciech Szczęsny zapracował na brawa widowni paradami po dwóch ładnych uderzeniach z dystansu. W końcówce zaś świetnie odbił piłkę na poprzeczkę po groźnym strzale głową Slobodana Rajkovicia, a potem wygrał pojedynek z szarżującym na jego bramkę Ademem Ljajiciem.

W ten sposób bramkarz Romy zapracował sobie na miano bohatera pierwszego w tym roku testu reprezentacji przed Euro 2016.

Polska - Serbia 1:0 (1:0)

Bramka: Błaszczykowski (28. minuta)

Polska: Fabiański (46. Szczęsny) - Piszczek, Salamon (87. Pazdan), Glik, Rybus - Błaszczykowski, Zieliński (83. Borysiuk), Krychowiak (76. Jodłowiec), Milik, Grosicki (75. Kapustka) - Lewandowski (73. Teodorczyk).

Serbia: Stojković - Ivanović, Maksimović (90. Spajić), Rajković, Kolarov - Tosić (66. Sulejmani), Milivojević (73. Maksimović), Matić (85. 20. Brasanac), Ljajić, Kostić (78. Mladenović) - Stojiljković (56. Djuricić).

Sędziował: Alexander Harkam (Austria)

Widzów 38271

Marek Mostowiak zagrał z Serbią! Szczęsny, Szpakowski i Błaszczykowski bohaterami internautów [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA