Śląsk - Ruch 0:0. Słabe widowisko we Wrocławiu, a sytuacja drużyny Mariusza Rumaka coraz gorsza

Śląsk Wrocław w meczu 28. kolejki ekstraklasy zremisował 0:0 z Ruchem Chorzów. Wrocławianie wciąż znajdują się więc w strefie spadkowej i stracili już nawet matematyczne szanse na awans do grupy mistrzowskiej.

Znajdź nas na Facebook'u | Ćwierkamy też na Twitterze

W meczu z Ruchem Chorzów na Stadionie Miejskim we Wrocławiu zadebiutował Mariusz Rumak, który przejął Śląsk po przegranych derbach z Zagłębiem Lubin. Były szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań i Zawiszy Bydgoszcz na starcie pechowo zremisował przed tygodniem z Koroną Kielce, kiedy to dwa gole Airama Cabrery pozwoliły gospodarzom odwrócić losy spotkania (Śląsk prowadził już 2:0 - przyp. red.).

W sobotę debiutował również nowy napastnik WKS-u - Węgier Bence Mervo. Wybór Rumaka był tym prostszy, że za żółte kartki pauzować musiał Kamil Biliński, który nominalnie jest pierwszym wyborem w ataku wrocławian. Ruch wydawał się przeciwnikiem z dużo wyższej półki niż Korona, gdyż "Niebiescy" prawdopodobnie zagrają w czołowej ósemce ligi. Śląsk po fatalnej jesieni i kiepskim początku wiosny zaciekle broni się za to przed spadkiem.

Pierwszą dogodną okazję strzelecką stworzyli chorzowianie. W 14. minucie po podaniu Marka Zieńczuka na bramkę strzeżoną przez Mateusza Abramowicza uderzył Łukasz Hanzel, ale interweniował bramkarz Śląska. W odpowiedzi Mervo przymierzył z półwoleja, jednak i tym razem górą okazał się golkiper, tym razem Ruchu. W 21. minucie pojedynek biegowy z Pawłem Zielińskim zdecydowanie zwyciężył Kamil Mazek, który dograł do lewej do Zieńczuka, ale tego wślizgiem w ostatniej chwili uprzedził Jacek Kiełb.

Ruch swoich szans szukał w kontratakach, bardzo groźni byli przede wszystkim skrzydłowi - Zieńczuk z Mazkiem. Śląsk jednak zagęścił środek pola i gościom trudno było się przebić przez szczelną defensywę WKS-u. W 42. minucie bliski gola był Mervo. Węgier po dośrodkowaniu z lewej strony boiska z pierwszej piłki uderzył nad Matusem Putnockym, ale futbolówka ostatecznie wylądowała na poprzeczce.

Drugie 45 minut rozpoczęło się w dość niemrawym tempie. Pierwszą okazję na gola Śląsk miał dopiero w 55. minucie, kiedy to zza pola karnego przymierzył Marcel Gecov. Środkowy pomocnik wrocławskiej ekipy strzelił obok słupka. Kilka minut później po dośrodkowaniu Dudu Paraiby głową uderzył Robert Pich, ale Słowak również chybił. Przy Alei Śląska próżno było szukać nawet celnych strzałów. W drugiej połowie obie drużyny wyglądały w zasadzie na zadowolone z podziału punktów. Nikt specjalnie nie starał się przechylić szali na swoją stronę, tempo meczu także znacznie spadło. I ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

We Wrocławiu kryzys trwa w najlepsze. Śląsk z tygodnia na tydzień nie tylko pogarsza swoją sytuację w ligowej tabeli, ale i pokazuje, że brak mu pomysłu na zmianę niekorzystnej passy. Jakby tego było mało, na trybunach wrocławskiego stadionu widzów nie przybywa, a frekwencja wygląda fatalnie. Mecz z Ruchem na żywo oglądało niespełna 7,5 tys. widzów.

Teraz przed Śląskiem dwa tygodnie przerwy. Po Świętach Wielkiej Nocy podopieczni Rumaka zmierzą się 1 kwietnia w Poznaniu z Lechem. Rundę zasadniczą WKS zakończy spotkaniem z Cracovią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.